„O kurczę, obywatelskie zatrzymanie homofobicznej ciężarówki na ulicach Warszawy. Jak rozumiem, kierowca jeździ i ostrzega przed „tęczową zarazą” wzorem pewnego dzielnego arcybiskupa. Szacun :)” – napisał na Twitterze dziennikarz „Onetu” Janusz Schwertner.
W podobnym tonie wypowiedział się mediach społecznościowych Robert Biedroń: „Takie akcje to ja rozumiem, brawo (ikonki klaszczących dłoni)”.
„Samochody na warszawskim Ursynowie zablokowały ciężarówkę oblepioną homofobicznymi hasłami, kierowcy wezwali policję. Brawo (ikonki klaszczących dłoni)” – to z kolei wpis Franciszka Sterczewskiego, posła Koalicji Obywatelskiej.
„Mam nadzieję, że takich zatrzymań i piętnowania waszej żałosnej działalności będzie więcej. Siejecie nienawiść i szczujecie ludzi do nienawiści. Cieszy mnie postawa tych osób. Brawa! (…)” – napisał na Facebooku fundacji Pro-Prawo do Życia Tomasz Reich, redaktor naczelny portalu „Nowa Warszawa”.
Te wpisy są ewidentną pochwałą łamania prawa i stosowania przemocy. Przede wszystkim podawanie niewygodnych faktów o pedofilach nie jest szczuciem, a działaniem na rzecz ochrony dzieci. Po drugie, to sąd decyduje o tym, jakie są granice wolności słowa – a nie obywatele w ramach samosądów. Politycy i dziennikarze pochwalający takie wybryki doskonale zdają sobie z tego sprawę. Takie wypowiedzi mogą też zachęcić kolejne osoby do jeszcze większej agresji…