Organizacja Project Veritas dotarła do informacji, z których wynika, że w przeddzień referendum w Irlandii filmy za życiem miały zostać wciągnięte na „czarną listę”, tak aby użytkownik zapoznawał się głównie z treściami szerzącymi ideologię anti-life. Miano również manipulować konkretnymi frazami używanymi podczas wyszukiwania.
Jak doniósł organizacji Project Veritas anonimowy pracownik Google, odpowiedzialnego za serwis YouTube, na kilka dni przed referendum dotyczącym aborcji treści za życiem miały być dużo gorzej spozycjonowane. Dotyczyło to między innymi takich fraz, jak: aborcja to zbrodnia, aborcja to zło, Kościół katolicki a aborcja, aborcja powoduje urazy psychiczne, późna aborcja, aborcja a ryzyko poronienia, aborcja i wpływ na płodność, aborcja wpływa na raka piersi.
Google do blokowania treści nie przyznało się. Nie jest to jednak odosobniony przypadek. Do wyciszania reklam pro-life przed irlandzkim referendum przyznał się między innymi Mark Zuckerberg. Nic więc dziwnego, że na szczyt mediów społecznościowych 11 lipca nie zostali zaproszeni przez Trumpa przedstawiciele Facebooka. Przyjęto natomiast organizacje mające wiedzę o mechanizmach blokowania treści przez gigantów mediów społecznościowych.
Jeszcze niedawno social media traktowane były jako miejsce demokratyczne, gdzie w odróżnieniu od propagandowych programów telewizyjnych, każdy będzie mógł jasno przedstawić swoje racje i spróbować przekonać do nich innych. Dziś wiadomo, że wolność mediów społecznościowych to fikcja.
Źródło: https://www.pch24.pl/…pozostawiaja-watpliwosci,69401,i.html