(…) jako pierwsi postulaty eugeników w pełni wprowadzili Włodzimierz Lenin i Adolf Hitler. Naziści, zanim przystąpili do wymordowania mniejszości narodowych, jako pierwszy cel postawili sobie likwidację szpitali psychiatrycznych i brutalną eksterminację ich pensjonariuszy. Do tak tragicznych zdarzeń doszło w kilkunastu miejscach w Polsce. (…) Otóż nad Wisłą również głównymi postulatorami eugeniki były środowiska lewicowo-liberalne.
Grzegorz Braun to dokumentalista znany głównie z poruszania spraw stricte historycznych czy politycznych (wystarczy wspomnieć tylko takie tytuły jak „Towarzysz Generał”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne” czy „Defilada Zwycięzców”). Tym razem filmowiec zaprezentował nam obraz o nieco odmiennej tematyce. Być może powodem tej różnicy jest fakt, że – jak przyznaje sam Braun – nie jest on pomysłodawcą projektu, ale został do niego zaproszony.
„Eugenika” to kilkadziesiąt minut solidnego dokumentu. Podobnie jak w poprzednich filmach Brauna, mamy liczne rozmowy, wyrazistą muzykę (przy której maczał palce sam reżyser), ciekawe animacje (przywołały mi na myśl popularne wśród starszej młodzieży kreskówki), wiele cenych informacji – dat, nazwisk, etc. Mocną stroną dokumentu są rozmowy z historykami, genetykami czy publicystami. Wśród rozmówców znalazły się takie tuzy, jak: Edwin Black, Michael O’Brien, Tadeusz Nasierowski, Marian Szamatowicz, Jan Witkowski czy Ewa Bartnik. Dużo dobrego do filmu wniosły głosy Magdaleny Gawin i Joanny Najfeld.
Choć tytuł filmu może kojarzyć się jedynie z wąską dziedziną nauki, to w istocie ilustruje prawdziwe inspiracje dzisiejszych samozwańczych „zastępców” Pana Boga, którzy chcą zdecydować, kto powinien się urodzić, czy – używając słowa samych eugeników – jak „hodować ludzi”. Początkowo film nie mówi nam o aborcji, eutanazji czy in vitro. Braun przenosi nas do Ameryki przełomu XIX i XX w., gdzie rodzi się nauka zwana „eugeniką”, bardzo gorliwie wspierana przez białe, amerykańskie elity bogaczy. Autor, aby dokładnie przybliżyć problem, udał się aż do Cold Spring Harbor w Stanach Zjednoczonych, które jest matecznikiem tej dziedziny nauki. Okazuje się, że naukowcy z tego słynnego amerykańskiego ośrodka, ulubieńcy elit, tacy jak Charles Davenport czy jego pomocnik, człowiek od „czarnej roboty” Harry Laughlin, tworząc swoje naukowe (czy może pseudonaukowe) plany, przejawiali rasistowskie poglądy. Nic więc dziwnego, że Laughlin był nagradzany przez nazistów i właśnie jego prace stanowiły podstawę do opracowania ustaw norymberskich. Jednak III Rzesza nie była pierwszą próbą wcielenia w życie teorii eugeników. Już w 1908 r. w Ohio powstał pierwszy projekt prawa o zastosowaniu zastrzyków śmiertelnych dla niepełnosprawnych. Rozważano również stworzenie komór gazowych. Niebawem, bo już w latach 20., pojawiły się kolejne przypadki wcielania w życie rojeń Davenporta i Laughlina. W 1927 r. zostało wydane orzeczenie o sterylizacji młodej kobiety, która przebywała wraz ze swą matką w domu opieki dla niedorozwiniętych psychicznie. Dobrą ilustracją ówczesnego klimatu mogą być słowa sędziego Olivera Wendella Holmesa, który powiedział, że dla dobra ludzkości należy przeciąć trzy linie dziedziczenia.
Braun zadbał o to, aby w filmie było podanych wiele faktów, liczb, dat. To właśnie one sprawiają, że widz zostaje wbity w fotel. W USA wysterylizowano we wspomnianym mrocznym okresie dziejów aż 65 tys. ludzi, nie tylko osoby niedorozwinięte, ale również mniejszości narodowe, w tym Żydów. Na polecenie Rządu Federalnego doszło nawet do sterylizacji Indian! Wszystko działo się za aprobatą ówczesnej lewicowo-liberalnej elity. I tutaj twórcy filmu również nie pozostają gołosłowni. Wśród orędowników eliminacji „niepożądanych” istot znaleźli się Alexander Graham Bell (chciał eliminacji osób głuchoniemych) czy Margaret Sanger – idolka współczesnych feministek, orędowniczka aborcji i… rasistka. W „Eugenice” zostaje przywołany nieznany szerszej publice fakt, że jej bliski współpracownik Madison Grant był autorytetem dla Adolfa Hitlera (bardzo pochlebne słowa Führera o Grancie są zresztą udokumentowane).
Nic więc dziwnego, że jako pierwsi postulaty eugeników w pełni wprowadzili Włodzimierz Lenin i Adolf Hitler. Naziści, zanim przystąpili do wymordowania mniejszości narodowych, jako pierwszy cel postawili sobie likwidację szpitali psychiatrycznych i brutalną eksterminację ich pensjonariuszy. Do tak tragicznych zdarzeń doszło w kilkunastu miejscach w Polsce. Skoro już mowa o naszym kraju, warto przywołać słowa Magdaleny Gawin, która zajmuje się historią ruchu eugenicznego. Otóż nad Wisłą również głównymi postulatorami eugeniki były środowiska lewicowo-liberalne. Jednak w Polsce poglądy eugeników nie znalazły poklasku, co zdaniem Gawin, było skutkiem dominującego w polskim społeczeństwie katolicyzmu. Ludzie pozostawali wierni nauce Kościoła i stąd niechęć do jakiegokolwiek „majstrowania” przy ludzkim życiu. Podobnie było w innych katolickich krajach (w filmie pojawia się ciekawy casus Szwajcarii, gdzie w kantonach katolickich eugenika była marginalizowana, a w protestanckich cieszyła się uznaniem).
Punktem kulminacyjnym obrazu Grzegorza Brauna jest ukazanie przepoczwarzenia się eugeników w… genetyków. Eksperci wypowiadający się w filmie wskazują na ewidentne związki dawnego środowiska eugenicznego z dzisiejszymi genetykami, środowiskami lansującymi aborcję, eutanazję, zapłodnienie in vitro. Po doświadczeniach II wojny światowej nie wypadało bowiem odwoływać się wprost np. do Laughlina czy Davenporta, gdyż ich przekonania były podstawą dla zbrodniczych totalitaryzmów. Niemniej pozostały te same katedry, te same uniwersytety, a często ci sami ludzie – tyle, że teraz nazywający się genetykami.
Pamiętam, że kiedyś przeglądałem ulotkę rozdawaną kobietom w ciąży, gdzie zostały omówione przypadki, w których można dokonać aborcji. Wśród nich znalazł się choćby przykład dzieci z zespołem Downa (który można już wykryć w fazie prenatalnej). Nigdy nie zapomnę szoku, jaki wówczas przeżyłem. Podobny argument zostaje podniesiony również w filmie. Wedle dzisiejszej nauki i lewicowo-liberalnych elit mamy prawo do decydowania, kto ma żyć, a kto nie. Możemy „wyeliminować” słabszą, bezbronną jednostkę (w „Eugenice” wspomniano również o pomysłach wprowadzenia możliwości dokonania „aborcji” już po urodzeniu dziecka).
Mocnym punktem dokumentu jest przedstawienie różnych opinii. Nie powinna zatem dziwić obecność w filmie „ojca polskiego in vitro” prof. Mariana Szamatowicza, który dopytywany o to, jak można decydować o niszczeniu zarodków, zirytowany odpowiedział: „Unikam odpowiedzi na takie pytania, jak diabeł święconej wody!” (co jeden z widzów podsumował głośno: „Dobrze powiedziane!”).
„Eugenika” to obiektywizm, bogata faktografia, rozmowy, a wszystko podane w nowoczesnej formie z grą animacji, obrazów i hałaśliwej muzyki elektronicznej. Film Brauna, który współprodukowała TVP, do tej pory nie doczekał się premiery w telewizji. I jeżeli weźmiemy pod uwagę obecną sytuację w „mediach publicznych” trudno się dziwić. Obraz wrocławskiego reżysera może być solą w oku demoliberalnej elitki. Środowiska lewicowe, które wszystkich oponentów lubią okładać oskarżeniami o „faszyzm”, nagle mogą uświadomić sobie, że z faszyzmem najwięcej wspólnego mają one same. Kto wie, może niebawem na manifach zobaczymy proporce ze swastykami? Przynajmniej byłaby to jakaś konsekwencja…
Aleksander Majewski
Za: Fronda.pl
{flike}
{fcomment}