Wiele osób oglądało już na youtube wzruszającą historię Dicka Hoyt’a i jego niepełnosprawnego syna Ricka.
Rick urodził się z porażeniem mózgowym. Jak wspomina ojciec lekarze doradzali młodym rodzicom: „Zapomnijcie o Ricku. Oddajcie go do jakiejś instytucji. Nie będzie niczym innym jak warzywem przez resztę swojego życia.” Nie posłuchali lekarzy. Zabrali go do domu, po jakimś czasie okazało się, że dziecko odbiera bodźce i komunikuje się. Celem ojca stało się znalezienie odpowiedniego komputera, przez który będzie się można z synem porozumieć. Dzięki determinacji rodziców, którzy przekonali lekarzy, że dziecko nie jest „warzywem” Rick ukończył szkołę średnią i college.
Gdy Rick miał piętnaście lat wziął udział razem z ojcem w biegu na 5 mil, po którym oznajmił Dick’owi, że gdy biegnie nie czuje się upośledzony. „To było dla mnie mocne przesłanie”- relacjonuje ojciec. Od tego czasu Dick i Rick znani później jako Team Hoyt wzięli udział w 1000 wyścigach, w tym 6 razy w zawodach Ironmen Triatlon (pływanie na 3,86km, 180,25km rowerem i bieg na 42,2 km bez przerwy).
Ojciec mówi o swoim synu: „Jest moim motywatorem, inspiruje mnie.” Rick zaś przy pomocy komputera opowiada o sobie: „Mogę być niepełnosprawny ale żyję pełnią życia. I jeśli ktoś poświęci czas by mnie lepiej poznać uświadomi sobie, że nie jestem inny niż wszyscy.”
W Polsce prawo pozwala na zabicie dzieci podejrzanych o chorobę. Magdalena Środa twierdzi, że dziecko nie ma świadomości, więc można je zamordować. Przypatrując się historii Dicka i Ricka Hoyt nasuwa się refleksja, że idąc za tym nurtem nie tylko zabijamy ludzi, którzy mogliby żyć „pełnią życia”, ale nie dajemy sobie szansy na rozwinięcie w nas najgłębszych pokładów człowieczeństwa.
Maksimum człowieka jest bardzo wysoko. Co zrobimy w tym kierunku?
{flike}