Reportaż bardzo jednostronnie ukazuje problem – mamy Zosię, która w samochodzie poczuła, że jest Bartkiem. Mamy samotną matkę Zosi, która z powodu diagnozowania córki u różnych psychologów i związanych z tym zwolnień, właśnie traci pracę. Jest też wypowiedź psychologa LGBT Dominika Haaka, związanego z Poradnią Psychologiczną Synergia, iż trans chłopców jest w populacji do 12% ogółu. Mamy w końcu dyrektorkę przedszkola, która w całej tej historii zachowała zimną krew, nie zgadzając się na mrożące krew w żyłach pomysły robienia na szybko z Zosi Bartka. Łatwo się domyślić, jak próbowano przedstawić ją w reportażu. Kamera pokazuje ją od dołu, również wtedy kiedy akurat się nie wypowiada, chcąc wywołać wrażenie nerwowości oraz zmieszania kobiety.
Manipulację i żerowanie na tragedii rodziny widać gołym okiem. Szczególnie że twórcy reportażu nawet nie ukrywają niechęci do Zofii Klepackiej, wielokrotnej medalistki, która odważyła się stanąć przeciw karcie LGBT. Pojawiają się również migawki z nabożeństw kościelnych, stawiające Kościół oraz jego zdanie w opozycji do zdania Betlejewskiego i matki dziecka. Efekt? Wzruszenie lewicy, a co za tym idzie, zebranie na dzień dzisiejszy około 50 tysięcy dla matki Zosi. Historia dziecka z Ursynowa sprzedaje się dobrze.
Z dnia na dzień wychodzą jednak coraz ciekawsze fakty dotyczące sprawy. Po pierwsze, na to samo dziecko matka zbierała pieniądze miesiąc temu (zobacz), wtedy jednak cierpiało ono na autyzm. „Najpierw okazało się, że Zosia nie jest w stanie jeździć pociągiem, przeraźliwie się go bała, przekrzyczała całą drogę. Nie toleruje też szumu morza, ani plażowiczów. Na plaży byłyśmy raz” – mówi mama dziewczynki, która niecały miesiąc później w reportażu, który przecież raczej nie powstał w dwa dni, nazywa Zosię Bartkiem. Pieniądze zbierane były na matkę tracącą pracę (nic się nie zmieniło) i dziecko potrzebujące intensywnej terapii z powodu opóźnienia w rozwoju. Warto tu jednak wspomnieć, że już w rozmowie z parenting.pl na temat reportażu matka twierdzi, że autyzm jednak wykluczono (zobacz).
Wątpliwości budzą również wypowiedzi psychologa Dominika Haaka. A to dlatego, że na swojej stronie pisze, że nie posiada doświadczenia w pracy z dziećmi. Czy w takim razie powinien wypowiadać się w temacie zaburzonego 5-latka? Wątpliwości nie ma pracownia Synergia, z którą współpracuje psycholog i która w mediach społecznościowych na pytania o pracownika reagowała słowami: „Proszę o usunięcie komentarza. Jakiekolwiek słowa nienawiści skierowane w kierunku naszego pracownika naszej firmy zostaną zgłoszone odpowiednim służbom„.
Mistyfikacja?
Nie wiemy czy reportaż i historia dziecka z Ursynowa jest jedną wielką mistyfikacją. A jeśli tak, czy jest to wina matki dziecka, czy też pana Betlejewskiego. Wiadomo jednak, że stawianie diagnozy transseksualizmu 5-letniemu, którego osobowość cały czas się kształtuje, może być dla niego ogromną krzywdą (zobacz). Nie sposób nie przypomnieć tutaj tragedii bliźniąt z rodziny Reimer – jednemu z chłopców podczas prostej operacji, na skutek „błędu lekarskiego”, uszkodzono organ płciowy. Rodzice udali się więc do dr Johna Williama Money’a, genderowego ideologa, który rozpoczął pracę nad dzieckiem, proponując – tak jak sugerują to psychologowie Zosi – rekonfigurację płci. Zmieniono imię z Bruce’a na Brendę i rozpoczęto kurację hormonalną, monitorując dla porównania również brata chłopca.
Ponieważ nie odnosiło to skutku, dr Money wręcz zaczął molestować chłopców podczas sesji. Używał języka otwarcie nacechowanego seksualnie, posługiwał się obrazami i filmami pornograficznymi a nawet symulował stosunki seksualne. Bliźniacy byli zmuszeni się rozbierać, aby porównać wzajemnie swoje ciała. Ostatecznie zrobienie z braci królików doświadczalnych skończyło się ich samobójstwem!
Czy wmawianie innym dzieciom transseksualizmu, jak również wczesne diagnozy w imię genderowej ideologii, może spowodować podobne tragedie również u innych dzieci? Niestety, jest to prawdopodobne.
Źródło: https://pl.aleteia.org/2017/12/13/…dzieci/posts/1071635039704960?__tn__=H-R