Zatrzymać się w biegu – relacja z pikiety antyaborcyjnej w Krakowie 

22 maja 2025 roku, w czwartkowe popołudnie, zorganizowaliśmy w Krakowie pikietę przeciwko aborcji. To miejsce było nieprzypadkowe – przejście podziemne przy Galerii Krakowskiej i dworcu – jest jednym z najbardziej ruchliwych punktów miasta. To właśnie tam, w samym sercu codziennego pośpiechu, chcieliśmy zatrzymać przechodniów na chwilę refleksji i pokazać im, z czym naprawdę wiąże się aborcja. 

Rozdaliśmy sporo ulotek – zarówno tych informujących, czym naprawdę jest aborcja, jak i tych dotyczących naszej kampanii pomocowej Ocalone. Mam nadzieję, że to właśnie taki sposób działania – prosty, konkretny, obecny w przestrzeni codzienności – pozwala dotrzeć do wielu osób, zwłaszcza młodych, zabieganych, często zapatrzonych w ekrany, rozmawiających przez telefon bądź pędzących w stronę peronów, z walizką w ręce. 

Nawet taki krótki moment potrafi zasiać ziarno refleksji. 

Wiele z tych osób, choć zerkało na nasz baner zaledwie przez krótką chwilę, decydowało się sięgnąć po ulotkę. Wierzę, że później – już w domowym zaciszu albo po zajęciu miejsca w pociągu – mogły spokojnie zapoznać się z treścią materiałów, które im przekazaliśmy. 

Podczas rozdawania ulotek miałam poruszającą rozmowę z pewną kobietą, która akurat szła do lekarza ze swoim dorosłym synem chorującym na rdzeniowy zanik mięśni. Powiedziała mi, że mimo codziennych trudów nigdy nie rozważała aborcji, ponieważ żadna choroba nie odbiera człowiekowi jego godności ani prawa do życia. W jej głosie słychać było siłę i wewnętrzny pokój, a także głęboką wdzięczność, że nie uległa presji, by podjąć ten ostateczny, nieodwracalny krok, przed którym wciąż przestrzegamy. Uśmiechnęła się, biorąc ode mnie ulotkę, a ja uścisnęłam dłoń jej syna – i zobaczyłam w jego oczach coś, co trudno opisać: cichą, ale wyraźną radość z samego faktu istnienia. 

Wolontariusze trzymający baner także mieli okazję do bezpośrednich rozmów z przechodniami. W pewnym momencie podeszły do nich dwie kobiety, mniej więcej trzydziestoletnie, które stwierdziły, że przedstawiony na banerze obraz „nie oddaje rzeczywistości” i że aborcja nie wygląda w ten sposób. Poprosiliśmy je więc, by – skoro mają inne wyobrażenie – pokazały, jak według nich naprawdę wygląda ten zabieg. Nie odpowiedziały jednak na tę prośbę, ograniczając się do zarzutu, że to, co robimy, jest manipulacją. 

Zaciekawiona dyskusją, podeszłam do moich kolegów z Fundacji. 

Jedna z kobiet, zauważywszy mnie, zwróciła się bezpośrednio: „Ty jesteś kobietą” – powiedziała, jakby oczekiwała, że z racji płci przyznam jej rację. Zapytała mnie wprost, co sądzę na temat aborcji w przypadku gwałtu. 

Przede wszystkim kobieta, która doświadczyła gwałtu, powinna zostać otoczona troską, wsparciem i profesjonalną pomocą psychologiczną. Gwałt to głęboka rana – zarówno na ciele, jak i w psychice – i nie można tego bagatelizować. Zgodziłam się z nią, że to ogromna tragedia dla osoby, która padła ofiarą takiej zbrodni. Jednocześnie podkreśliłam, że dziecko poczęte w wyniku gwałtu nie ponosi żadnej winy i nie powinno płacić za cudzy czyn własnym życiem. Aborcja w takiej sytuacji nie rozwiązuje problemu – przeciwnie, może jedynie pogłębić traumę. Najważniejsze jest, by pomóc kobiecie przepracować to, co ją spotkało, a nie dodawać kolejne cierpienie. 

Dodałam również, że istnieją inne wyjścia z tak trudnej sytuacji – jeśli kobieta nie czułaby się na siłach, by wychować dziecko poczęte w wyniku gwałtu, zawsze może rozważyć oddanie go do adopcji. To rozwiązanie, które pozwala ocalić życie niewinnego dziecka, a jednocześnie daje kobiecie przestrzeń do odzyskiwania równowagi i budowania swojej przyszłości bez poczucia, że musiała podjąć najdrastyczniejszą decyzję. Podkreśliłam, że nawet w najtrudniejszych okolicznościach są możliwości, które nie wymagają poświęcenia czyjegoś życia. 

Kobieta wydawała się wciąż nie do końca przekonana, choć uważnie słuchała. Nie miała jednak kontrargumentów – zamiast dalszej dyskusji, skinęła głową, podziękowała za rozmowę i po chwili, w milczeniu, odeszła w swoją stronę, ale jakby z czymś więcej, niż przyszła. 

W jej spojrzeniu dało się dostrzec poruszenie – jakby coś w niej drgnęło, choć jeszcze nie nabrało wyraźnego kierunku. 

Pamiętajmy, że nawet krótkie rozmowy mają znaczenie. Czasem nie chodzi o natychmiastową zmianę zdania, ale o zasianie ziarna, które kiedyś może wykiełkować. Może nie od razu, może nie głośno – ale cicho, gdzieś głęboko, zaczyna się przemiana. 

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj działania Fundacji!

Możemy dalej działac tylko dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Liczymy na Ciebie. Każda złotówka, która trafia do naszej Fundacji jest wykorzystywana na walkę z cywilizacją śmierci. Jeśli uważasz, że to co robimy jest potrzebne – wspomóż nas chociaż drobnym datkiem!

. PLN
. PLN

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

Fundacja Pro – Prawo do życia,
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22,
05-800 Pruszków

Dla przelewów zagranicznych:
IBAN PL79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Kod BIC Swift: INGBPLPW

Prosimy o podanie w tytule wpłaty także adresu e-mail.

Wesprzyj nasze akcje: