„Wiele osób nie może wyjechać wiadomo po co, ponieważ nie ma z kim zostawić dzieci. Jeśli myślisz, że możesz potencjalnie przygarnąć na dwa dni, napisz na maila (…) – w tytule 'przygarnę’. Może coś, co się wydawało niemożliwe, się okaże możliwe, dzięki Twojej pomocy” – pisze Zuzanna Dziuban, administratorka grupy na Facebooku „Widzialna ręka – reprodukcyjna”, powstałej po to, by ułatwiać zabijanie nienarodzonych w czasach pandemii.
Środowisko aborcyjne postanowiło więc podjąć się opieki nad dziećmi. Nie żeby odciążyć matkę niepełnosprawnego dziecka, nie po to, by ułatwić samotnej matce pójście do pracy, ani nawet nie po to, by matka mogła pójść do lekarza i sprawdzić czy z jej nienarodzonym dzieckiem wszystko jest w porządku. Nie, pomocnictwo aborcjonistek tradycyjnie ogranicza się do pomocy w przypadku, jeśli matka zdecyduje, że jej dziecko powinno zostać zamordowane.
„Zaopiekujemy się Twoim dzieckiem. Ty spokojnie możesz jechać i zabić jego nienarodzonego jeszcze brata lub siostrę” – do tego sprowadza się komunikat pani Zuzanny Dziuban. Czy dzieci dowiedzą się, dlaczego zostały chwilowo przygarnięte przez aborcjonistkę i w jaki sposób wytłumaczy im się sprawę „zabiegu”, tego nie wiemy.