Mieszkał w Zabrzu i pierwszy raz na naszym różańcu i pikiecie pojawił się właśnie w tym mieście, w ostatni piątek lipca. W sierpniu był na każdym naszym wydarzeniu w regionie, w kilku miastach. Przemierzał nawet 15-20 kilometrów, a dojazdy (głównie komunikacją miejską) zajmowały nieraz ponad godzinę. Przed jedną z pikiet sam pytał nas, o której dokładnie się odbędzie, bo bardzo zależało mu na obecności. Innym razem przepraszał nas, że odchodzi wcześniej, przed końcem pikiety, choć to nie stanowiło dla nas problemu.
Na zdjęciach dokumentujących nasze różańce i pikiety bardzo często widać go trzymającego banery. Rzeczywiście, chętnie brał do ręki plakaty, a pytany, czy potrzebuje pomocy, czy go zmienić, najczęściej odpowiadał, że nie trzeba. Przypomnijmy – mowa o 85-latku!
Kiedy dowiedział się o naszym wyjeździe na kontrę do „marszu równości“ w Częstochowie, zależało mu, aby tam z nami pojechać. Twierdził, że musi tam być, że „to obowiązek”. Wtedy właśnie widzieliśmy go ostatni raz.
W opinii jednej ze znajomych „to był taki człowiek, co to sam mało ma, a i tak będzie się tym dzielił z innymi“. Nasza wolontariuszka pamięta rozmowę z panem Antonim i swoje myśli, że „trzeba doceniać takie starsze osoby, to że jeszcze tu z nami są, bo może ich zabraknąć w każdym momencie…“.
Warto też mieć na uwadze, że jeśli ktoś z naszych bliskich czy znajomych (szczególnie wśród osób starszych) długo się nie odzywa czy nie odbiera telefonów – bądźmy dobrej myśli, miejmy nadzieję, że nic się nie stało, ale nie lekceważmy tego i nie zwlekajmy z pomocą, bo rzeczywiście mogło się stać coś złego!
Pamiętajmy w modlitwach o panu Antonim i o innych naszych wolontariuszach czy sympatykach, którzy odeszli.
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.