„Rada Miejska Wrocławia zobowiązuje się we wszystkich swoich działaniach postępować przestrzegając praw człowieka, szanując równość oraz podjąć wszelkie potrzebne działania mające na celu przeciwdziałanie dyskryminacji na jakimkolwiek tle.” – można przeczytać w pierwszym fragmencie dokumentu.
Jak pokazują liczne przykłady z państw zachodniej Europy „dyskryminacja i tolerancja” podobnie jak „mowa nienawiści” to tylko preteksty do wprowadzania swoich ideologicznych, lewicowych pomysłów, a także cenzury. Kary mogą tam dotyczyć nawet takich absurdów jak krytyka kuriozalnych koncepcji genderowych mówiących o 50 płciach i płci płynnej (gender fluid) czy wspominania o ryzykownym życiu seksualnym homoseksualistów, którzy stanowią z tego powodu 60% chorych na HIV/AIDS. Jako dyskryminację postrzega się tam również krytykę promocji homoseksualizmu w szkołach i deprawację dzieci przez seksedukatorów.
– Prawo jest równe wobec wszystkich, nie zakłada ono bezkarnego ubliżania czy bicia kogokolwiek – mówi Adam Brawata, koordynator regionalny fundacji Pro-Prawo do Życia. – Natomiast lewica kopiuje plan z krajów zachodnich, gdzie od przedszkola dzieci mają być uczone o tym, że z seksem i z płcią mogą sobie eksperymentować, a homoseksualne małżeństwa nie są dysfunkcyjne. Nadmienię, że w przypadku oporu rodziców wobec programu nauczania, do wyegzekwowania prawa wchodzi restrykcyjny aparat państwa – dodaje.
Wrocławska uchwała może być właśnie jednym z elementów wprowadzania cenzury i restrykcji, o których mówi działacz fundacji.
– Na pewno może być formą jakiegoś nacisku na instytucje zależne od samorządu np. na szkoły i przedszkola, aby wprowadzały tzw. „zajęcia równościowe” – twierdzi Adam Brawata.
Teraz projektem uchwały ma zająć się Rada Miasta Wrocławia. Właśnie na tym polega lewicowa „wolność i tolerancja”, że aby obowiązywały w praktyce, muszą zostać społeczeństwu narzucone siłą. W sumie przez lata nic się w tej kwestii nie zmieniło…