Wizerunek zabitego dziecka budzi sumienia – relacja z pikiety w Poznaniu

DSC00177Ostatnia pikieta antyaborcyjna w Poznaniu miała niecodzienny przebieg.

DSC00177Ostatnia pikieta antyaborcyjna w Poznaniu miała niecodzienny przebieg.

20 grudnia 2014 w południe stanęliśmy u wylotu ulicy Półwiejskiej, czyli w miejscu gdzie mijały nas setki osób będących w trakcie świątecznych zakupów. Mieliśmy ze sobą plakat ukazujący dziecko, które straciło życie w wyniku aborcji oraz podpis przypominający, że przemoc wobec kobiet dotyczy również tych nienarodzonych.

Zawsze staramy się rozmawiać i nie boimy się dyskusji. Słyszeliśmy dziś głosy uznania i rozmawialiśmy z ludźmi, którzy opowiadają się jednoznacznie przeciwko aborcji. Podszedł również mężczyzna, który chciał się dowiedzieć czegoś więcej o zabijaniu nienarodzonych. Było też troje młodych ludzi, którzy mieli inne zdanie na temat aborcji, ale byli wyjątkowi, bo potrafili rozmawiać w spokojny i kulturalny sposób. Doświadczenie było budujące. Najczęściej jednak, ku naszemu rozczarowaniu, nie udaje się porozmawiać. Oburzony przechodzień wykrzykuje swoje zarzuty dotyczące naszej działalności, a kiedy próbujemy coś wtrącić, jesteśmy zakrzykiwani, natomiast po niedługiej chwili, jeszcze krzycząc coś przez ramię, oponent oddala się szybkim krokiem. Dlaczego nasz plakat budzi tak wielkie emocje? Ponieważ uwiera ludzi w sumienie. Uwiera mocno, a oni nie wiedzą co z tym zrobić i zamiast na chwilę przystanąć i zastanowić się, skąd bierze się ten niepokój, podchodzą i wyrzucają z siebie emocje. Jednak porozmawiać nie mają odwagi.

Nasza pikieta została zakłócona przez mężczyznę, który podał się za działacza partii Palikota. Miał ze sobą tekturę z odręcznie wykonanym napisem głoszącym, że przez takich ludzi jak pikietujący prolajferzy Polki „muszą szukać pomocy za Odrą”. Na pikietę przyszedł z kilkuletnim chłopcem, przy czym prasie mówił, że takich okropnych plakatów nie powinny oglądać dzieci Człowiek ten krzyczał wściekle o odbieraniu Polkom prawa do aborcji, rzucał się do megafonu trzymanego przez naszego kolegę i próbował wykrzykiwać doń swoje hasła. Nie mieliśmy szansy na normalną wymianę zdań, więc zaniechaliśmy prób porozumienia się z nim. Kiedy jednak ów mężczyzna zaczął zasłaniać swoim banerem nasz plakat (wciąż krzycząc pro-aborcyjne slogany), a ja wzywałam go (bezskutecznie) do opuszczenia zgromadzenia, kolega zadzwonił na policję. Telefon przy uchu zadziałał jak magiczna różdżka – mężczyzna nagle ucichł, wziął dziecko za rękę i po cichu umknął w kierunku ulicy Krysiewicza. Dobrze się stało, ponieważ widzieliśmy, że mały chłopiec był coraz bardziej wystraszony tym, że jego opiekun wszczyna tak gwałtowne kłótnie na ulicy.

Po tym zajściu trudno nie zadać sobie pytania: dlaczego nasz plakat wywołuje tak wielką wściekłość zwolenników aborcji? Ukazuje on przecież dokładnie to, o co walczą! Nasza działalność złości aborcjonistów, ponieważ zdają sobie sprawę, że może być skuteczna. A my tylko informujemy ludzi, jak będzie wyglądał skutek decyzji o pozbyciu się dziecka. Z ust zwolenników aborcji często słyszymy, że kobieta musi mieć wolny wybór i różne opcje, musi być doskonale poinformowana o każdej z nich (wychowanie dziecka, adopcja, aborcja). Nasz plakat wpisuje się więc w postulat prawa do pełnej informacji.

Spójrzmy jeszcze raz na baner członka Twojego Ruchu. Polki muszą szukać pomocy za Odrą? Cóż, robimy wszystko, by Polki nie szukały kata dla swojego dziecka ani za Odrą, ani gdziekolwiek indziej, ponieważ zasługują na coś o wiele lepszego niż aborcja. Polki zasługują na coś lepszego niż zatruta wolność, którą można wyrazić słowami „wszystko mi wolno”. Przykre jest to, że niektórym ludziom (bardzo często są to mężczyźni!) tak bardzo zależy na tym, by im wmówić, że seks bez zobowiązań i życie z odrzucaniem odpowiedzialności to jest właśnie to, czego potrzebują. Kobiety zasługują na najlepsze, dlatego staramy się uchronić je przed aborcją, która przyniesie śmierć dziecku i cierpienie matce. Nie ból fizyczny, ale psychiczny, trwający przez lata żal z powodu złej decyzji, która kosztowała kogoś życie. To jest właśnie ta „pomoc”, jaką Twój Ruch pragnie zaoferować polskim kobietom.


{flike}

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN