Okazuje się bowiem, że to dziecko zabito niezgodnie z obowiązującym prawem. W dodatku zupełnie bez powodu i właściwie to, co się stało można tak naprawdę nazwać nie tyle aborcją, co eutanazją. A ta w Polsce jest nielegalna. Dodajmy, że zabijanego o zdanie nikt nie pytał.
Dziecko „Anity i Macieja” miało borykać się z wrodzoną łamliwością kości. Z artykułu wynikało, że lekarze do końca nie byli pewni losu dziecka. Najpierw niewiadoma była wada, a następnie jej stopień. Ostatecznie okazało się, że wada może być poważna. Dziecko mogło, choć oczywiście nie musiało, umrzeć po porodzie albo w jego trakcie.
Pani Anita, matka okrutnie zamordowanego w Oleśnicy Felka, zetknęła się również z okropną znieczulicą lekarską. „Patrz, jakie ma nogi wygięte! Spójrz na ramiona, a te żebra! Ile złamań!” – mieli komentować obraz z USG studenci medycyny. Nie przygotowano też dla niej osobnego pokoju. Również pobyt na oddziale psychiatrycznym był, delikatnie mówiąc, daleki od ideału. Nie chciano jej również pomóc w związku z „przyszłością” dziecka – gdy matka załatwiła synkowi miejsce w hospicjum perinatalnym, zetknęła się z pytaniami typu „jak niby miałaby go tam zawieźć z łamiącymi się kośćmi”. Potrzebowała wsparcia, którego w świecie, gdzie dzieci z wadami rozwojowymi uważa się za bezwartościowe, nie otrzymała.
Nawet lekarze nie chcieli zabijać
Mimo to trzeba przyznać, że nawet lekarze nie chcieli zabijać Felka przed narodzeniem. Oczywiście myślano o zakończeniu ciąży z przyczyn zdrowotnych, nie tylko z przesłanki psychiatrycznej – planowano więc wykonać cesarskie cięcie. Ta metoda byłaby najlepsza również dla dziecka, które podczas zwykłego porodu mogłoby się po prostu połamać.
Pomimo to mecenas Kamila Ferenc z Federy w piśmie wskazała jako rekomendowaną metodę aborcji… wstrzyknięcie dziecku chlorku potasu w serce. Przypomnijmy, że pani Anita była już wtedy w trzecim trymestrze ciąży. Sami lekarze na tak okrutne zalecenia reagowali więc ogromnym zdumieniem!
„Nie rozumiem, skąd pytania szpitali o praktyki z chlorkiem potasu, które nie przystają cywilizowanym ludziom. Być może istnieje jakaś garstka lekarzy ginekologów, którzy mieli zamiar takie procedury wprowadzać, ale są one niezgodne z polskim prawem oraz z przysięgą Hipokratesa (…) Powyżej 23. tygodnia ciąży jesteśmy zobowiązani ratować także życie i zdrowie płodu” – mówił w wywiadzie prof. Sieroszewski, u którego miało być wykonane cesarskie cięcie.
Nawet w Oleśnicy lekarze mieli problem
Matka Felka razem z jego ojcem pojechali do szpitala w Oleśnicy, znanego z wykonywania aborcji. Nawet tam jednak lekarze nie byli skorzy do wstrzyknięcia dziecku chlorku potasu. Nic w tym dziwnego – jest to niezgodne z prawem, biorąc pod uwagę, że dziecko było już w terminie porodu! Dopiero dr Gizela Jagielska po rozpoczęciu dyżuru wstrzyknęła gotowemu już do porodu Felkowi chlorek potasu w serduszko. Po czym rozpoczął się długi i ciężki poród zabitego dziecka.
W historii pojawia się więcej paradoksów, jak ten, że zabite dziecko miało pogrzeb, któremu przewodniczył ksiądz. Jednak co najważniejsze, Felek został zabity niezgodnie z obowiązującym prawem! Był już w pełni ukształtowanym człowiekiem, zdolnym do przeżycia. Nie musiałby nawet leżeć w inkubatorze. W 37 tygodniu rodzą się przecież dzieci w terminie!
Dlatego nie zostawimy tej sprawy bez reakcji. Oczywiście każda aborcja jest zła, bez względu na czas ciąży. Tutaj jednak najprawdopodobniej doszło do przestępstwa.