20 czerwca Izba Gmin przyjęła ustawę „Terminally Ill Adults (End of Life) Bill”, dopuszczającą tzw. śmierć wspomaganą. Zgodnie z jej zapisami, osoba dorosła, psychicznie sprawna i chora terminalnie, której pozostało mniej niż sześć miesięcy życia, może – za zgodą lekarzy i panelu specjalistów – otrzymać środki prowadzące do samobójstwa.
To niebezpieczny precedens. Prawo ma umożliwiać zakończenie życia, jeśli stan zdrowia lub cierpienie zostaną uznane za „wystarczający powód”. Co gorsza, usunięto wymóg zatwierdzenia przez sąd – decyzja o życiu i śmierci spoczywać będzie wyłącznie w rękach urzędowego zespołu.
Dla ruchu pro-life to nie reforma, lecz katastrofa moralna. Jak podkreśla organizacja Care Not Killing, nowa ustawa naraża osoby chore i starsze na presję – ze strony rodziny, systemu i może być nawet zagrożeniem dla własnego sumienia. Śmierć staje się usługą, a człowiek kosztem. W kraju, który zbudował system opieki zdrowotnej z dumą, oferuje się teraz tańsze rozwiązanie: śmierć.
Aborcja aż do porodu – dziecko bez ochrony
Jeszcze większy niepokój wywołała poprawka do ustawy karnej, przyjęta 17 czerwca. Na jej mocy kobieta nie będzie już podlegać karze za zabicie dziecka w jakimkolwiek momencie ciąży – nawet w 9. miesiącu. Wystarczy, że uczyni to samodzielnie – np. za pomocą tabletek.
Poprawka przeszła przygniatającą większością głosów – 379 do 137 – bez pogłębionej debaty publicznej. To oznacza, że dziecko w pełni rozwinięte, zdolne do życia poza łonem matki, nie ma żadnej ochrony prawnej, jeśli matka zdecyduje się je usunąć.
Organizacja Right to Life UK ostrzega: to nie tylko zbrodnia przeciw nienarodzonym, ale też zagrożenie dla kobiet, które w późnej ciąży przeprowadzają aborcję same, bez nadzoru lekarskiego. Takie działanie wiąże się z ogromnym ryzykiem dla zdrowia i życia matki.
Trudno pojąć, że w XXI wieku, w sercu Europy, przy pełnej wiedzy medycznej o człowieku w łonie matki, można przegłosować prawo, które czyni z niego nic – dosłownie: nicość prawną, którą można usunąć w każdej chwili.
Krzyk sumienia – nie wolno nam milczeć
Obie ustawy, choć różne w formie, łączy wspólny mianownik: relatywizacja wartości życia ludzkiego. Nie jest ono święte ani niezbywalne – może być oddane decyzji panelu, matki, lekarza. Kiedy prawo przestaje chronić życie, przestaje być sprawiedliwe.
Kościół katolicki nie pozostaje bierny. Biskupi Anglii i Walii wezwali wiernych do modlitwy i nacisku na Izbę Lordów, która może jeszcze zatrzymać lub złagodzić skutki tych ustaw. Organizacje pro-life zbierają podpisy, organizują czuwania, informują opinię publiczną.
Ale media milczą. Politycy klaszczą. Społeczeństwo – przytłoczone poprawnością i strachem przed byciem „nieliberalnym” – przestaje zadawać pytania.
To Bóg daje życie – człowiek nie ma prawa go odbierać
Prawo Boże jest jasne: „Nie będziesz mordował” (V Przykazanie Dekalogu) . Życie ludzkie jest święte – od poczęcia do naturalnej śmierci. Ani ból, ani lęk, ani ubóstwo nie mogą być usprawiedliwieniem dla odebrania życia, szczególnie temu, kto nie może się bronić: dziecku w łonie matki, choremu starcowi czy samotnemu cierpiącemu.
To, co dzieje się dziś w Wielkiej Brytanii, jest przestrogą dla całej Europy. Jeśli pozwolimy, by prawo nie chroniło życia najsłabszych – nikt z nas nie będzie już bezpieczny. Dziś dziecko. Jutro starzec. Pojutrze – może ty?