Szukaj
Close this search box.

Wartość życia – odpowiedź na pewnego, wysłanego do nas maila

Postanowiłem odpowiedzieć na Pański e-mail, choć roi się w nim od obelg pod adresem moich kolegów i moim, ponieważ znajdują się w nim istotne kwestie.

Rozpoczyna Pan słowami: „Miałem brata z najcięższą odmianą mongolizmu. Bardzo go kochaliśmy, choć nie mówił, niewiele rozumiał, miał nieskoordynowane ruchy i bardzo cierpiał na wszystkie możliwe dolegliwości. Robiliśmy wszystko, aby choć trochę pomóc bratu”. Trudno znaleźć lepsze słowa, lepiej oddające człowieczeństwo Pana i Pańskich bliskich. Jeszcze trudniej zrozumieć następne zdania Pańskiego tekstu: Byłoby dużo lepiej dla niego gdyby się nie urodził. Są ludzie, którzy nie są zdolni do samodzielnego, racjonalnego myślenia. To oni korzystają z wyimaginowanych dogmatów zamiast własnego rozumu, i nie ma znaczenia czy są to dogmaty religijne, faszystowskie, czy komunistyczne.

Zastanawiam się jak mógł Pan kochać swojego brata, jednocześnie pragnąc aby nie istniał? Czy zna Pan mocniejszy wyraz nienawiści niż „chciałbym, aby cię nie było”? Hitlerowcy, o których pisze Pan później, konsekwentnie realizowali program nienawiści – „podludzie” byli likwidowani. Uważa się Pan za człowieka racjonalnego. Czy zdaje Pan sobie sprawę, że teoria, którą Pan głosi musi mieć konsekwencje praktyczne, polegające na usuwaniu ludzi, którzy nie zasługują na istnienie? Czy przyszło Panu do głowy, że jutro każdy z nas może potrzebować pomocy w karmieniu i wydalaniu strawionych pokarmów. Czy uważa Pan, że takich ludzi należy likwidować?

Tak się składa, że wielu z moich przyjaciół działających w Fundacji opiekowało się i opiekuje ludźmi potrzebującymi pomocy. Nawet jeśli wymaga to pomocy w nieprzyjemnych czynnościach fizjologicznych nie czujemy się z tego powodu ofiarami. Cieszymy się, bo widzimy w drugim człowieku Chrystusa.

Pochwala Pan samobójstwo. Może wynika to z braku poczucia sensu życia? Polecam Panu książkę Viktora Frankla, psychologa żydowskiego pochodzenia, który przeżył kilka lat w hitlerowskich obozach, a jego żona w Auschwitz zginęła. Tytuł książki brzmi: „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Może ta lektura pozwoli Panu uwolnić się od nienawiści do innych ludzi i siebie samego?

Z poważaniem
Mariusz Dzierżawski

_______________________________________________________________________

Wartość życia.

Kolejny raz kretyni z ciemnogrodu, na czele z ruchem pro-life, rozpoczęli walkę ze światłymi kobietami o prawo do aborcji. Dlatego przez pamięć o moim tragicznie nieszczęśliwym bracie, czuję się w obowiązku publicznie kolejny raz zabrać głos.

Miałem brata z najcięższą odmianą mongolizmu. Bardzo go kochaliśmy, choć nie mówił, niewiele rozumiał, miał nieskoordynowane ruchy i bardzo cierpiał na wszystkie możliwe dolegliwości. Robiliśmy wszystko, aby choć trochę pomóc bratu. Nadaremnie. Na swoje nieszczęście przeżył biedak przeszło pół wieku w strasznym upodleniu. To genetyczne cierpienie było mu przypisane od poczęcia do naturalnej śmierci. Byłoby dużo lepiej dla niego gdyby się nie urodził. Są ludzie, którzy nie są zdolni do samodzielnego, racjonalnego myślenia. To oni korzystają z wyimaginowanych dogmatów zamiast własnego rozumu, i nie ma znaczenia czy są to dogmaty religijne, faszystowskie, czy komunistyczne. Wiara w te dogmaty czyni z nich fanatyków zdolnych do każdej podłości.

Na warsztacie stworzenia co jakiś czas coś się Bozi, czy naturze, chrzani w genetyce. Fanatyczni lekarze, tak jak fanatyczni politycy, którzy mogą w porę nie dopuścić do makabrycznych konsekwencji tych błędów, a nie czynią tego, kierując się swoją wiarą i sumieniem, pytam – kto wam dał dranie prawo skazywać nieszczęsne istoty i ich rodziny na niewyobrażalne cierpienia i upodlenie. Czy potrafilibyście 50-latkowi uwięzionym w niesprawnym ciele 12-latka, z rozumem 2 latka, wydłubywać dzień po dniu kał z tyłka, bo kiszki przestały pracować, aby ulżyć mu w cierpieniach, co parę godzin odsysać flegmę z przełyku, karmić papkami poprzez bezzębny otwór gębowy, bo w ciągu dwóch miesięcy spróchniały mu wszystkie zęby, opatrywać niegojące się i cuchnące rany, zadbać o pampersową higienę, przenosząc nieszczęśnika na własnych plecach do łazienki. Kto z was, bezduszni dranie, widział płacz dwudziestoletniego Downa. Siedział przy stole z podpartą głową, cicho, tylko całym ciałem wstrząsały spazmy, a łzy leciały strugą. Razem z nim ściany płakały. Nikt kto widział ten płacz nie zapomni o nim do końca swojego życia, i bez różnicy, czy był z rodziny czy osobą obcą.

Zanim jeden z drugim, zainfekowany antyhumanitarną, religijną indoktrynacją, podpisze się pod klauzulą sumienia, niech najpierw popróbuje zaopiekować się takim warzywem nie przez 60 lat, wystarczy przez tydzień. Tak, warzywem, bo mój brat nie mógł o sobie powiedzieć „myślę, więc jestem”, bo nie miał rozumu ani do myślenia, ani do mówienia, ani do rozumienia. Przez ostatnie sześć lat życia tego nieszczęśnika poza sygnałami bólu nie było z nim żadnego innego kontaktu Jego życie nie miało nic wspólnego z ludzką egzystencją. Wiem co mówię, bo miałem z tą tragedią do czynienia przez kilkadziesiąt lat, chociaż nie tyle co moja młodsza siostra, która zmarła zaraz po jego zejściu. Z całą pewnością wykończyła ją pełna miłości opieka nad tym tragicznym stworzeniem.

Kiedy słyszę antyhumanistycznych drani, którzy w imię swojej pokrętnej ideologii chcą zafundować taką podłą egzystencję kolejnym genetycznie zdefektowanym osobnikom, to wiem, że nie mają oni żadnego pojęcia o wartości życia.

Rysuje się logiczna analogia. Hitlerowcy kierując się swoją nacjonalistyczną i faszystowską ideologią stworzyli system, w którym dla wielu życie nie miało żadnej wartości. Tak zwani „obrońcy życia poczętego z defektami genetycznymi”, kierując się swoją antyhumanitarną ideologią, chcą tworzyć rzesze istot cierpiących od poczęcia do naturalnej śmierci, dla których życie będzie tylko męczarnią, bez żadnej wartości. Ci głupcy nie zdają sobie sprawy z tego, że kiedy mówią „Bóg tak chciał”, to robią ze swojego Boga bezdusznego potwora.

W hitlerowskich obozach koncentracyjnych dla wielu fizycznie i psychiczne słabszych ludzi, życie przestało mieć jakąkolwiek wartość. Toteż dzień w dzień wielu więźniów szło „na druty”, które były pod napięciem, aby zakończyć cierpienia. Niektórzy katolicy nie szli na druty, bo wierzyli, że za samobójstwo będą potępieni przez „miłosiernego” pana B. Jeden zasłużony dla Kościoła zakonnik, redaktor i wojujący antysemita, znalazł chytre wyjście – oddał swoje nic niewarte życie za życie innego człowieka, silniejszego od niego, a w dodatku ojca dzieciom, i był to najlepszy interes w całej jego kiepskiej egzystencji, wykiwał Pana B. i trafił na ołtarze.

Tylko ludzie racjonalni, wolni od opętania ideologiami wyimaginowanymi przez szaleńców, mogą być miłosierni dla chorych i życzliwi dla wszystkich.

Grzegorz (nazwisko do wiadomości redakcji)

...

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN