W ten jeden dzień w roku doktor Jesus Poveda, od 40 lat wspierający matki w potrzebie, którym proponuje się zabicie dziecka, postanowił zaprotestować pod placówką. Jego protest był pokojowy – po prostu o 9:00 rano usiadł pod drzwiami „Dator”, a następnie przyszli inni wolontariusze, chcąc pomodlić się w intencji zakończenia rzezi Niewiniątek, która ma miejsce aktualnie, a nie ponad 2 tysiące lat temu.
Niestety przybyła na miejsce policja kazała wolontariuszom oddalić się na odległość 100 metrów od kliniki, co też uczynili, odmawiając różaniec nieco dalej. Powodem, dla którego kazano im odejść, miała być w teorii manifestacja aborcjonistów, jednak nie liczyła ona nawet 10 osób. Również obrońców życia było mniej, niż prawnie przewiduje liczebność manifestacji, więc rozkaz policjantów miał być niezgodny z prawem.
Doktor Jesus Poveda został na miejscu, pod placówką aborcyjną, stawiając bierny opór, więc go aresztowano.
Tymczasem w „Dator” giną dziś ludzie, podobnie jak działo się to za czasów Heroda. Co czuli wtedy ludzie, którzy zabijali bezbronne niemowlęta? Czy podobnie jak pracownicy placówek aborcyjnych tłumaczyli, że działają zgodnie z obowiązującym prawem, a więc wszystko jest w porządku?
Źródło: https://dorzeczy.pl/…