Co takiego dzieje się w Belgii? W tym momencie kolejny raz odbywa się tam debata na temat zmian ustawy aborcyjnej. Nie byłaby to jednak zmiana na lepsze. Nowa propozycja prawna dąży przede wszystkim do całkowitej niekaralności zabijania nienarodzonych, jest w niej również aborcja na życzenie do 18 tygodnia ciąży oraz skrócenie czasu namysłu z sześciu dni do 48 godzin. Jednocześnie karalnością chce się obłożyć każdego, kto w „jakikolwiek sposób będzie utrudniał aborcję”.
Oczywistym jest, że stwierdzenie „w jakikolwiek sposób” jest określeniem niezmiernie szerokim. W praktyce więc okazać się może, że nawet zaproponowanie kobiecie ciężarnej pomocy może być przestępstwem „utrudniania aborcji”. Czy w takim wypadku ktoś odważy się pomóc kobiecie w potrzebie, czy jedyną opcją, jaką usłyszy, będzie aborcja? Ustawodawcy jako przykład tego „sposobu” podają choćby „rozprowadzanie przy wejściu do klinik aborcyjnych ulotek zawierających przesadne informacje, nie odpowiadające rzeczywistości aborcji”. Często jednak aborcjoniści tę rzeczywistość zakłamują – sami nieraz stykamy się z kłamstwem, że aborcja nie wygląda tak, jak na naszych banerach. Karane byłyby również treści za życiem w internecie.
Nie da się ukryć, że taka ustawa w praktyce uniemożliwiłaby jakiekolwiek głoszenie treści za życiem, sprowadzając poczęte dziecko do „wyboru” – w trudniejszych sytuacjach jedynie słusznego. Na szczęście wychwycenie myślozbrodni nie jest dziś możliwe – gdyby więc ustawa weszła w życie, będzie można przynajmniej myśleć, że człowiekowi należy się prawo do życia i nie można nikogo wyjmować spod prawa.