Prezydent Bronisław Komorowski podpisał dziś ustawę o sprowadzeniu człowieka do kategorii nie znanej nawet w świecie zwierzęcym. Ironicznie nazwana ustawą o leczeniu niepłodności – z leczeniem niepłodności nie ma nic wspólnego. Szeroko otwiera natomiast drzwi koncernom in vitro, które perfidnie żerują na ludzkim nieszczęściu, czerpiąc krocie z tego biznesu.
Człowiek, z samego faktu bycia człowiekiem ma przyrodzoną, niejako odziedziczoną godność. I mimo iż mówi o tym Konstytucja oraz wiele konwencji, które Polska podpisała, przeciętnemu człowiekowi nie potrzeba, by miał to „na papierze”. Każdy z nas ma tego świadomość. Tymczasem ustawa sprowadza nas – ludzi do poziomu wręcz niewyobrażalnego. Okazuje się bowiem, że w jej świetle człowieka można tworzyć, poddawać eugenicznej selekcji „na oko”, mrozić w beczkach nawet przez kilkadziesiąt lat, gdzie ci mali ludzie jednocześnie żyją i jednocześnie są martwi!
Mrożący krew w żyłach jest również język ustawy, mówiący o chimerach, hybrydach, zarodkach (a nie dzieciach!), a także używanie obrażającego wszystkie matki terminu – „biorczyni”. Wszystko po to, aby człowieka jak najbardziej „odczłowieczyć”, bo tylko wtedy może stać się przedmiotem barbarzyńskich” eksperymentów.
W interesie koncernów in-vitro, w przeciwieństwie do prawdziwych metod leczenia (np. naprotechnologii) nie jest to, by usunąć przyczyny, dla których kobieta nie może począć dziecka. Ich celem jest czerpanie ogromnych pieniędzy z tego biznesu. I tak jak dla dr Mary Gatter z koncernu Planned Parenthood negocjowanie ceny za ciało zabitego w aborcji dziecka, aby mogło być poddane eksperymentom nie jest moralnie wątpliwe, w sytuacji w której chce ona kupić sobie Lamborghini, tak też dla wszystkich innych „doktorów” z koncernów in-vitro eksperymenty na dzieciach nie spędzają im snu z powiek.
„Dzięki” nowej ustawie ludzie spragnieni potomstwa będą się mogli udać do szeroko dotowanych z naszych podatków wylęgarni dzieci. Ciekawe jak komfortowo będzie się czuła taka para, oddając się w ręce ludzi, którzy masowo, niczym w obozie koncentracyjnym mordują codziennie dzieci, według nich – nie rokujące dobrze na przyszłość. Ile ciepła i czułości okażą im lekarze, którzy niczym dr Mengele pobierają części ciała tych maleńkich dzieci, by je zbadać. A nawet jeśli uda im się rodzicom przebrnąć przez ten horror – to czy do końca życia nie będą mieć – niczym ocaleńcy z obozu – conajmniej komplikacji zdrowotnych i traumy?
[author] [author_image timthumb=’on’][/author_image] [author_info]Aleksandra Musiał[/author_info] [/author]
Źródło:
druk sejmowy 3254