Początkowo pikieta przebiegała spokojnie. Najpierw rozmawialiśmy z osobą, która była nastawiona życzliwie i popierała nasze działania. W tym samym czasie inna kobieta zaczęła bardzo głośno krzyczeć na wolontariuszy stojących przy drugim banerze, będąc przekonana, że „teraz wszyscy pójdziemy siedzieć”.
Co się stało z wolnością słowa? Czy takie osoby popierają totalitarne metody? O to też została zapytana ta kobieta. Jeszcze bardziej rozsierdzona weszła w dyskusję, po czym z braku jakichkolwiek kontrargumentów na odchodne z jej ust padły słowa „to panią powinno się zabić”.
Następnie nieopodal nas przechodziło grono małych dzieci wraz z dwiema wychowawczyniami. W celu ponownego ustawienia się w pary wycieczka stanęła akurat obok banerów. Dzieci miały okazję dokładnie wysłuchać nagrania informującego o skutkach aborcji. Jeden chłopiec, który szczególnie wytężał słuch, zszokowany zapytał mnie: „Czy to prawda?”
Z przykrością odpowiedziałam, że tak. Chłopiec zachęcał też swoich kolegów do przysłuchiwania się informacjom z głośnika, które pragniemy przekazywać innym.
Kiedy pikieta dobiegła końca i zaczęliśmy się już pakować, podeszła do nas zdenerwowana kobieta, która już od kilku minut nagrywała naszą akcję. Histerycznie krzycząc, zarzucała nam nie tylko niewiarygodność, ale także fanatyzm. Przyłączył się do niej pewien zbulwersowany mężczyzna, który nie dowierzał, że zdjęcia na banerach są prawdziwe. Nie docierały do niego informacje o źródłach. Kobieta, jeszcze bardziej rozemocjonowana i agresywna, zaczęła nas obrażać.
Kiedy stwierdziliśmy, że nie ma sensu wchodzić w dalszą dyskusję, zaczęliśmy kierować się ku przystankowi. Kobieta jednak nie chciała dać za wygraną i postanowiła iść za nami, rzucając dalsze wyzwiska w naszą stronę.
Warto zaznaczyć, że rok temu ta sama osoba zaatakowała jedną z naszych wolontariuszek wyłącznie za przypinkę z logo naszej fundacji na plecaku! Działaczka została przez nią wtedy dosłownie przyparta do muru oraz zwyzywana. Na szczęście w chwili, w której kobieta zamachnęła się, aby ją uderzyć, wolontariuszce udało się uciec. Agresorka nie wydawała się być zrównoważona psychicznie. Dzisiaj również na taką nie wyglądała. Nawet w tramwaju, do którego wsiadła, idąc za nami, można było usłyszeć z jej ust obraźliwe słowa.
Nie możemy dać się zastraszyć, gdyż małe dzieci same się nie obronią. Należy walczyć o autentyczne prawa człowieka, które współcześnie wielu nazywa prawem do zabijania innych. Warto docierać do sumień ludzkich, gdyż niezwykle istotne jest uświadamianie innych, z czym wiąże się aborcja i jak ona wygląda.