Przy modlących się na Placu Wolności we Wrocławiu miała stanąć również furgonetka fundacji informująca o niebezpieczeństwie związanym z tzw. edukacją seksualną forsowaną w szkołach i przedszkolach przez tęczowe środowiska. Auto zostało najpierw zablokowane przez aktywistów LGBT, a potem … policję, która chciała nawet odholować samochód!
Mimo że kierowca posiadał ważne pozwolenie na wjazd, nie dał rady dostać się na plac Wolności. Najpierw przy wjeździe na plac przed furgonetką usiadło kilkunastu aktywistów LGBT, a kiedy kierowca wezwał policjantów, ci zaczęli szukać pretekstu, żeby zabronić wjazdu na plac i odholować auto.
Policjant w ogóle nie potraktował blokady samochodu jako problemu, a jako winowajcę uznał kierowcę, mówiąc, że nie wie dlaczego blokuje ruch. Później poprosił o otworzenie maski i zaczął doszukiwać się nieprawidłowości. Stwierdził po kilkusekundowej obserwacji, że widzi wyciek płynu pod maską (kierowca nic takiego nie widział) i nakazał odholowanie samochodu. Okazało się, że jedynie pokrywa silnika była brudna i po kilku godzinach policja odstąpiła od odholowania. Blokujący samochód aktywiści LGBT nie zostali nawet wylegitymowani…
Już kolejny raz policja staje po stronie łamiących prawo tęczowych działaczy, szukając każdego pretekstu, żeby utrudnić życie ludziom walczącym z deprawacją dzieci.
Relacje z wydarzenia można zobaczyć na nagraniach.