Te kliniki rzadko kiedy opiekują się swoimi pacjentkami…

Pośpiech Hanny Gronkiewicz-Waltz w zapowiedzi zwolnienia, bo przecież zwolnienie się nie dokonało, Profesora Chazana jest zadziwiający. Normalnym standardem jest ukończenie kontroli badającej sprawę z umożliwieniem złożenia wyjaśnień do kontroli przez stronę kontrolowaną.

Pośpiech Hanny Gronkiewicz-Waltz w zapowiedzi zwolnienia, bo przecież zwolnienie się nie dokonało, Profesora Chazana jest zadziwiający. Normalnym standardem jest ukończenie kontroli badającej sprawę z umożliwieniem złożenia wyjaśnień do kontroli przez stronę kontrolowaną. Ani szpital im. Świętej Rodziny ani Profesor Chazan takiej możliwości nie mieli. De facto kontrola (a właściwie kontrole) jest w toku. Tak stanowi tryb postępowania administracyjnego.

Natomiast Pani Prezydent zrobiła swoje. Zrobiła nawet więcej, bo na stronie miasta stołecznego Warszawa w zakładce „Dla mediów” pojawił się link zatytułowany „Wyniki kontroli stołecznego ratusza w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny”. Ale kiedy ktoś bardziej wnikliwy pójdzie tropem tego linku, to natrafi na kolejny link – „PROJEKT WYSTĄPIENIA POKONTROLNEGO z kontroli przeprowadzonej w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny”…

Po pierwsze to tylko projekt wystąpienia pokontrolnego, a po drugie Miasto (Pani Prezydent?) zdecydowało się upublicznić dokument z adnotacją „tylko do użytku służbowego”, w którym znajdują się bardzo szczegółowe dane dotyczące badań, historii ciąży mamy zmarłego Jasia. Dane dość delikatne… Czy takie upublicznienie historii dramatu tej rodziny pomoże jej w przeżyciu żałoby? To chyba pytanie retoryczne.

Po co więc to wszystko? Czyżby tylko po to, aby uwiarygodnić konferencyjny sposób zapowiedzi zwolnienia Profesora? Czyżby po to, aby zamknąć usta broniącym Profesora?

Jeśli takie były intencje, to dość niefortunnie. Mnie uderzyła wypowiedź lekarza prowadzącego, dr Gawlaka: „Pacjentka miała zabieg in-vitro prawdopodobnie w klinice Novum. Te kliniki rzadko kiedy opiekują się swoimi pacjentkami”…

Oto kliniki, które z rządowego programu wspierania zapłodnienia pozaustrojowego otrzymały w ub. roku 72.400.000 zł zakwalifikowały do „leczenia” 8.685 par. Czyli jest to kwota 8.336 zł na zakwalifikowaną parę. I lekarze tych klinik nie są zainteresowani efektami swojej pracy?! Nie prowadzą dalej swoich pacjentek? Nie są zainteresowani dalszym losem dzieci poczętych w ich laboratoriach? Może nie interesuje ich, że z tych prawie 9.000 par urodziło się jedynie 214 dzieci.

Oni czekają na następne pacjentki, na następne rachunki, na następne przelewy na ich konta.

Czy przeżycie Jasia, chorego dziecka, wparłoby ich biznes, czy może nadszarpnęło wizerunek „światłych lekarzy”, „cudotwórców” dzisiejszej medycyny? Odpowiadać chyba nie trzeba… Na razie jesteśmy na etapie spekulacji i domysłów, ale coraz bardziej uprawnionym wydaje się teza, że za medialną oraz prawną nagonką kryją się cisi „bohaterowie”, lobbyści in-vitro, którzy zrobili wszystko, aby z historii o jednym z wielu dramatów in-vitro uczynić historię okrutnego, bezwzględnego lekarza. Profesor Chazan staje się ofiarą tej gry. I tylko od nas zależy, czy tę „ściemę” przyjmiemy za prawdę.

Cały dokument pokontrolny (sic!) ciągle dostępny na stronach Miasta.

 

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN