Ustawiliśmy się tuż przy wejściu do budynku. Z megafonu odtwarzaliśmy komunikat o ilości zabijanych w wyniku aborcji dzieci w oleśnickim szpitalu. Jedna para, która kierowała się do przychodni, głośno awanturowała się i krzyczała, abyśmy ściągnęli banner. Słyszeliśmy wyrazy wulgarne i obraźliwe kierowane pod naszym adresem.
Niedługo po tym z przychodni wyszła kobieta, która kształci się na położną. Zarzucała nam, że pacjenci skarżą się na naszą obecność. Mówiła, że przecież mamy takie prawo (aborcyjne) i nie można nic z tym zrobić. Zaznaczyła, że jest katoliczką. Odpowiedziałem, że prawo tak jak np. w hitlerowskich Niemczech może być zbrodnicze, ale to nie znaczy, że mamy je respektować. Argumentowała dalej, że dr Jagielski uratował wiele dzieci i współpracuje z siostrami zakonnymi. Otrzymała pytanie czy zatem, jeśli ktoś uratuje setkę dzieci, a jedno sobie zastrzeli, to czy powinno mu to pójść płazem?
Gangster Masa wypowiadał się, że wielu znanych mu przestępców wspierało charytatywnie ośrodki pomocowe i zakonne, chcąc hojnością zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Jeżeli częstotliwość aborcji w PZS w Oleśnicy utrzyma się na takim samym poziomie, za półtorej roku liczba ofiar przekroczy setkę.