Pani Jagielska chętnie chwali się swoimi osiągnięciami na polu „edukacyjnym” – sama się szkoli i uczy innych. Jednocześnie utyskuje na to, że polscy adepci medycyny nie są uczeni metod wykonywania aborcji. We wspomnianym wywiadzie skonstatowała „(…) Wreszcie, powinniśmy zrobić zmiany w kształceniu. Bo aborcja to jest podstawowe świadczenie medyczne, dla mnie tak samo ważne jak umiejętność wykonania cesarskiego cięcia. I tego też trzeba uczyć. (…)”.
Dla Gizeli Jagielskiej zabijanie dzieci poczętych jest tak samo ważne jak… ułatwianie dzieciom bezpiecznych narodzin…
A skoro jest to „tak samo ważne”, to przecież „wypada” udoskonalać swój warsztat… nie wolno pozostawać w tyle za „oświeconym” zachodem, a co gorsze być ignorantem wobec wytycznych „nieomylnej” Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Powszechnie wiadomo, że aktualne poczynania tej niegdyś prozdrowotnej organizacji, z troską o zdrowie i życie ludzkie nie mają praktycznie już nic wspólnego. WHO niezmordowanie promuje mordowanie dzieci poczętych i traktuje jako standard podstawowej opieki zdrowotnej. Obecnie rozprowadza podręcznik praktyki klinicznej dotyczący „wysokiej jakości opieki aborcyjnej” i organizuje spotkania on-line dla zainteresowanych osób i organizacji. Bohaterka niniejszego artykułu przyjęła to z entuzjazmem.
Czerwiec był pracowitym miesiącem dla dr Jagielskiej – brała np. udział w szkoleniu organizowanym w Londynie pt. „3rd Fetal Interwensions Course”, czym pochwaliła się w poście pt. „Żeby aborcja w Polsce była bezpieczna i dostępna” udostępnionym na prowadzonej przez siebie stronie „Babki Babkom”. Zamieściła tam swoje zdjęcie na tle napisu „Making abortion safe” – uczynić aborcję bezpieczną. Bezpieczną dla kogo? Bo na pewno nie dla dziecka, ani dla jego matki. A może dla abortera?
Zastępca Dyrektora ds. medycznych pilnie zgłębia również tajniki aborcji przeprowadzanej tzw. metodą próżniową, o czym z dumą poinformowała na tej samej stronie.
Czytamy tam m.in. „(…) Od jakiegoś czasu zaczęłyśmy zgłębiać temat metody próżniowej, standardowo używanej w wielu krajach. W Polsce to niestety ogromną rzadkość. Czym to się właściwie różni od wyłyżeczkowania jamy macicy? Znaczenie jest ogromne. Przede wszystkim narzędzie, które widzicie na filmie, nie jest ostro zakończone, a to znaczy, że nie „kaleczy” jamy macicy, co w kontekście kolejnych ciąż (i nie tylko) MA znaczenie. Redukujemy m.in. ryzyko powstawania zrostów wewnątrz jamy macicy czy uszkodzeń podczas zabiegu. Sama metodą opiera się na wytworzeniu próżni i usunięcia materiału z jamy macicy. Dlatego już na stałe wprowadzamy tą metodę jako standard postepowania w oddziale (…)”.
W aparacie pojęciowym stosowanym przez panią doktor, dziecko zostało zredukowane do „materiału usuwanego z macicy”. Cóż, łatwiej pisać o „usunięciu materiału”, niż o rozrywaniu żyjącego dziecka na kawałki przez urządzenie działające podobnie do odkurzacza…
Postępowanie pani Gizeli Jagielskiej i jej zespołu przywołuje jak najgorsze skojarzenia z okresem nazizmu i przywodzi na myśl słynne nazwisko… Mengele.
Oprawcy z III Rzeszy również pracowali w pocie czoła nad coraz to nowymi metodami uśmiercania ludzi i doskonalili swoje umiejętności i technikę w tej dziedzinie…
Żeby nie było, pani Jagielska i jej zespół zajmują się nie tylko zabijaniem dzieci poczętych i podnoszeniem swoich kwalifikacji w tym zakresie. Oprócz tego robią to, co powinien robić każdy lekarz – a mianowicie leczą, ratują życie (oczywiście tylko tych, którzy są uznani na godni tego prawa), odbierają porody… Tym łatwiej jest im uważać się za dobroczyńców wobec kobiet i współczesnej medycyny. Dr Mengele też niejednego uratował, wyleczył…
Pani doktor uważa, że nie ma nic sobie do zarzucenia, wszak w świetle polskiego (jakże ułomnego) prawa, zabicie dziecka w pewnych okolicznościach stanowi świadczenie gwarantowane. Pani Jagielska czuje się w obowiązku działać z polskim porządkiem prawnym.
W III Rzeszy pewne bestialskie czyny były legalne… i zgodne z przyjętymi wytycznymi, procedurami. Czy to sprawiało, że były dobre?
Działanie zgodne z prawem stanowionym nie zawsze z automatu jest moralnie dopuszczalne. Prawo naturalne stoi wyżej niż prawo stanowione. Warto też pamiętać, że lex iniusta non est lex (prawo niesprawiedliwe nie jest prawem). Czy legalność zabijania dzieci z jakichkolwiek przesłanek można uznać za sprawiedliwe prawo?
Nawet prawo zezwalające na aborcję w niektórych przypadkach (skąd inąd w swojej istocie barbarzyńskie), nie sprawia, że wówczas „zabieg” ten można uznać za procedurę ratującą zdrowie lub życie. Prawna dopuszczalność aborcji nie zwalnia lekarza z obowiązku dążenia do ratowania zdrowia i życia dziecka i nie daje mu tytułu do mordowania dziecka nienarodzonego. Nie stoi to bynajmniej w sprzeczności z troską o zdrowie i życie jego matki.
Już sam Hipokrates, uznany za ojca medycyny, wiedział, że danie niewieście środka poronnego jest czynem niegodnym, co uwzględnił w tekście słynnej przysięgi, którą jeszcze do niedawna składali młodzi adepci zawodu.
Aborcja legalna nie jest dobra, dlatego, że jest legalna. Legalna aborcja jest tak samo skrajnie zła jak aborcja nielegalna, bowiem obie stanowią zamordowanie niewinnego bezbronnego człowieka. W naszym kraju niestety jedna i druga jest całkowicie bezkarna.
Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek oczekiwać od lekarzy, aby koncentrowali się na ratowaniu życia i zdrowia wszystkich pacjentów (również tych przed narodzeniem) i nie traktowali zabijania ludzi jako „podstawowego świadczenia medycznego”, jak to czyni pani Jagielska. Postawa przez nią prezentowana sprzyja utracie szacunku dla życia ludzkiego oraz przyczynia się do hamowaniu rozwoju medycyny i obniżenia poziomu opieki zdrowotnej.
Lekarz winien podnosić kwalifikacje w kierunku leczenia ludzi, a nie ich zabijania. Czy to zbyt wygórowane wymagania?
Źródła:
https://facebook.com/(…)
https://facebook.com/(…)
https://facebook.com/(…)