Pan prezydent, podobnie jak wielu ludzi, obawia się konfliktu społecznego, jaki podsycany jest przez radykalne środowiska proaborcyjne. Ceną za tzw. święty spokój ma być życie niewinnych ludzi. Zwolennicy różnej maści kompromisów aborcyjnych wyrażają nieuzasadnioną obawę, iż niezgoda na jakiekolwiek wyjątki w ochronie życia ludzkiego doprowadzi do całkowitego zliberalizowania prawa aborcyjnego, gdy lewica lub liberałowie dojdą do władzy. Zaciekli zwolennicy aborcji chcieliby wprowadzić zabijania na żądanie w każdej chwili, niezależnie od tego jakie prawo w danym momencie obowiązuje. Historia i aktualne wydarzenia dobitnie to pokazują.
Pan prezydent zauważył, iż „(…) Wyrok Trybunału doprowadził jednak również do sytuacji, w której niemożliwa stała się aborcja w sytuacji wystąpienia tzw. wad letalnych płodu, w której wiadomo, że dziecko i tak nie będzie w stanie żyć po porodzie. To sytuacja niezwykle delikatna i bolesna dla każdej matki, dla każdego rodzica. W przypadku wad letalnych śmierć dziecka jest nieuchronna. Ochrona jego życia pozostaje zatem poza mocą ludzką(…)” Panie Prezydencie, pozwoli Pan, że zapytam „Czy urodzoną już osobę z wadą letalną czy nieuleczalną chorobą też należy zabić? Wszak ratowanie jego życia i zdrowia również pozostaje poza mocą ludzką”.
Medycyna mimo imponującego rozwoju nie jest w stanie uratować życia wszystkich pacjentów. Prawdą jest, że nie jesteśmy wszechmocni. Brakuje nam również elementarnej pokory. Z jednej strony mamy wielką niezgodę na śmierć i rozpaczliwie za wszelka cenę trzymamy się życia doczesnego, a z drugiej strony lekką ręką odbieramy prawo do tego życia innym.
Spokój społeczny? Tak, ale za cenę krwi niewinnych
Obecnie za heroizm uznawane jest powstrzymanie się od zabicia drugiego człowieka, tego najbardziej bezbronnego. A za torturę uważa się urodzenie dziecka i danie mu szansy do końca, otoczenie nowoczesną terapią paliatywną, godne pożegnanie go i pochowanie. Z kolei poddanie dziecka aborcji nie tylko nie jest uważane za torturowanie go, lecz niekiedy wręcz za akt miłosierdzia. Panie Prezydencie, czyż naprawdę aktem miłosierdzia jest rozrywanie kogoś na strzępy, czy aktem miłosierdzia jest wywoływanie porodu, którego dziecko ma nie przeżyć, a jeśli już przeżyje to umiera z uduszenia? Czyż to jest akt miłosierdzia?
Proaborcyjne środowiska, które nakręcają narastający konflikt społeczny, doskonale zdają sobie sprawę z tego, ze prawo kształtuje świadomość i dla wielu osób prawo jest kompasem moralnym – to co legalne jest dobre, a co nielegalne złe. W czasach legalnego niewolnictwa wielu ludzi uważało posiadanie niewolnika za swoje naturalne prawo, a każdego kto to kwestionował, postrzegano jako szkodliwą personę non-grata, którą należy wyeliminować z dyskursu publicznego. Wygodnie się żyło korzystając z pracy niewolników, dziś wygodnie się żyje zabijając najmłodsze dzieci.
Czy takiego świata chcemy? Jedność w społeczeństwie nie może być budowana na kompromisach ze złem, lecz na poszanowaniu dla życia i godności każdego człowieka bez wyjątków. Pan prezydent Andrzej Duda jest katolikiem, czemu nieraz dawał publiczny wyraz. Panie Prezydencie – pamięta Pan postać Poncjusza Piłata, który skazał na śmierć najbardziej Niewinnego by uniknąć gniewu rozjuszonego tłumu i jednocześnie nie zostać uznanym za nieprzyjaciela Cezara? Czy ceną za spokój społeczny ma być krew niewinnych?