Co ciekawe treść wpisów była widoczna jedynie dla jej znajomych na Facebooku. Jednak znalazł się ktoś „życzliwy”, kto doniósł dyrekcji szkoły, w której pracowała.
Szkoła przeprowadziła w tej sprawie własne śledztwo. Po nim zwolniła kobietę uzasadniając, że dopuściła się nielegalnej dyskryminacji i naraziła na szwank renomę placówki.
Rodzice trafiali za kratki
Jest to ewidentny przykład zastraszania rodziców i wszystkich, którzy mają odmienne zdanie w tej kwestii. Seksedukatorzy zaczynają od wprowadzania deprawacyjnych, ale dobrowolnych zajęć, z których rodzice mogą jeszcze wypisać swoje pociechy (jak na przykład ma to być od września w Warszawie). Później edukacja seksualna jest dołączana do programu zajęć i traktowana tak samo jak matematyka czy język obcy i nie można z niej zrezygnować.
W Niemczech kilka lat temu 12 rodziców z miejscowości Salzkotten trafiło za kratki. Chcieli oni zwolnić dzieci z takich zajęć, a następnie nie zapłacili kary pieniężnej za złamanie obowiązku szkolnego.
W Polsce wszystko idzie w tą samą stronę. Tygodnik „Polityka” opublikował wywiad z psycholog, która twierdzi: „Dlaczego rodzice nie mają ochoty ingerować w program nauczania języka polskiego? Bo zakładają, że oddają swoje dzieci w ręce specjalistów. Podobnie z wiedzą na temat rozwoju psychoseksualnego – pozwólmy szerzyć ją specjalistom. Niestety nie wszyscy rodzice mają adekwatną wiedzę o ludzkiej seksualności”
Tego typu myślenie jest prostą drogą do spowodowania identycznej sytuacji jak w Niemczech oraz Wielkiej Brytanii i karania rodziców za jakikolwiek sprzeciw wobec obowiązkowej „edukacji seksualnej”.
źródła:
https://www.bbc.com/…gloucestershire-47946755
www.christiannews.net/2019/04/17/…page/
https://www.rp.pl/…wiezienie.html