Rumunia to kraj o jednym z największych wskaźników aborcyjnych. Liczba ludności tego państwa wynosi 22 miliony, natomiast liczba przeprowadzanych aborcji dochodzi do 250 tysięcy rocznie.
Biorąc pod uwagę liczbę żywych urodzeń, to na każde 1000 dzieci, którym pozwolono się urodzić 480 zostało zabitych. Według danych Rady Ministrów w Polsce na 1000 urodzeń żywych przypada 1,55 aborcji. Oznacza to, że w Rumuni morduje się 310 razy więcej dzieci.
Taka sytuacja tragicznie wpływa również na śmiertelność okołoporodową matek. Tu Rumunia również „wiedzie prym”, gdyż na każde 100 tysięcy żywych urodzeń 27 matek umiera. Wyższy wskaźnik w Europie ma tylko Albania i Mołdawia. W Polsce natomiast przy porodzie rocznie umiera od 3 do 4 kobiet (a więc mniej niż jedna na 100 tysięcy żywych urodzeń). Jak mówił Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia Adam Fronczak: „Dochodzimy do pewnej granicy, której przy tym stanie rozwoju medycyny nie będziemy w stanie przekroczyć”.
Już same te statystyki pokazują, że przerywanie ciąży fatalnie wpływa na zdrowie kobiet. Przedstawianie aborcji jako tak zwanego „prawa kobiety” jest tak naprawdę niczym innym jak zamachem na jej zdrowie tak fizyczne jak psychiczne, oraz (jak pokazano powyżej) bezpośrednim zamachem na jej życie.
Jeżeli więc prawo w Polsce nadal będzie zezwalać na dokonywanie rzeźnickich zabiegów na kobietach, to nie łudźmy się – Polska stanie się drugą Rumunią
{flike}
