Gdy w 1978 roku zaszłam w ciążę, będąc panną i studentką III roku PW, pani doktor w przychodni studenckiej, gdy przyszłam na pierwszą wizytę u ginekologa, zapytała: Rodzimy czy usuwamy? Więcej do tej lekarki już nie poszłam, dzisiaj nie pamiętam już jak się nazywała, ale takie praktyki lekarskie były na porządku dziennym.
Dziękuję Bogu, że się nie poddałam i urodziłam swojego pierworodnego syna. A później jeszcze dwóch pozostałych. Dzisiaj najstarszy Michał jest ojcem 6 dzieci i tworzą ze swoją żoną Gosią wspaniałą rodzinę. Młodszy Paweł, z żoną Kasią, mają dwóch chłopców a najmłodszy Piotrek – jest jeszcze kawalerem. Ja się nie poddałam i w tym roku świętowałam z mężem 38-rocznicę ślubu, mam wspaniałe dzieci i wnuki.
A ile osób na takie pytanie – Rodzimy czy usuwamy? – odpowiedziało wtedy usuwamy….
Pozdrawiam serdecznie
Elżbieta Lis