Dzisiaj dodaliśmy nowy baner z krótką wiadomością „Czego LGBTQ chce uczyć Wasze dzieci„. I tenże wzbudził wielkie zainteresowanie. Wielu rodziców z dziećmi przystawało, czytało i potrząsało głowami. Nie wiemy, co tak naprawdę nimi poruszyło.
Wiemy natomiast, że nasza obecność w przestrzeni publicznej z materiałami, które pokazujemy jest obywatelskim obowiązkiem i póki dobry Bóg będzie obdarzał siłami, nie ustaniemy.
Pikieta przyjęła dzisiaj charakter wystawy. Bo nie można przejść obojętnie koło tego okrucieństwa umieszczonego na zdjęciach. A może się mylimy?
Reakcje były różne, ale dziś oscylowały raczej w rejonach zainteresowania tematem połączonego z chęcią rozmowy, z drugiej zaś strony milczącym zażenowaniem.
Był też młody mężczyzna – kolorowe ubranie, piercing twarzy, długie i kolorowe włosy zebrane w koczek… schematycznie można było pomyśleć: „Nadciągają kłopoty”. Ale nie, niespodzianka! Chłopak pochylił się nad tematem, uciął krótką, acz bardzo konstruktywną pogawędkę z wolontariuszką, a następnie ją przytulił i poszedł w swoją stronę… Czasem wygląd może zmylić i Anioł zesłany przez samego Boga przejdzie koło nas w oparach ludzkiej ignorancji…
Tym razem to przechodnie podchodzili do nas, prosząc o ulotki. Rozdaliśmy ich bardzo wiele. My niejako stanowiliśmy tło dla prawdy o zabijanych dzieciach.
Zdarzył się też niezwykle ciekawy akcent na sam koniec wydarzenia. Gdy zniknęły już wszystkie plakaty, głośnik zamilknął, młody chłopak z pretensją w głosie zapytał „Czy policja wie co Wy tu robicie?„. Pokazaliśmy młodemu człowiekowi gdzie znajduje się radiowóz i że może porozmawiać z policjantami o swoich wątpliwościach. Udzieliliśmy informacji o legalności naszej pikiety wedle ustawy o zgromadzeniach publicznych. „Państwo naruszają kodeks karny! Pokazujecie niemoralne zdjęcia!” „Jakie zdjęcie jest niemoralne? Zabitego dzieciątka?„
Okazało się, że ta młoda osoba studiuje medycynę. Prowadziliśmy z nim dialog jeszcze przez około pół godziny.
Oto zaledwie kilka najważniejszych stwierdzeń, które padły z ust tego młodego człowieka, przyszłego lekarza, stojącego na straży NASZEGO zdrowia i życia:
– matka ma prawo zabić dziecko, nawet do końca trwania ciąży, jeśli taka jest jej wola;
– gdybym teraz miała atak serca (bezpośrednio skierowane do mnie) to odmówiłby pomocy i nie ratowałby mi życia ( było to w związku z moim stwierdzeniem, iż lekarze nie mają podstawowej wiedzy na temat zdolności odczuwania bólu przez dzieci nienarodzone);
– moje pokolenie i wcześniejsze „nie obchodzą” młodzieńca, ważne jest Jego pokolenie i przyszłość;
– „primum non nocere” – jako student medycyny nie zna takiego pojęcia. Po przedstawieniu mu tłumaczenia stwierdził, iż go nie obchodzi i nie jest dla niego ważnym aspektem;
– „Nie obchodzi mnie wasze pokolenie. Nie uczę się na Waszej historii”. Gdy dopytany na jakiej zasadzie będzie pogłębiał wiedzę o prawidłowym przeprowadzaniu np. operacji stwierdził, iż sam będzie sobie tworzył standardy i robił, jak uważa;
– mężczyzna zarzuciał nam brak empatii, bo „w samochodzie może przejeżdżać kobieta, która zabiłą swoje dziecko”. Gdy zapytaliśmy o jego empatię w stosunku do zabijanych dzieci, czy nawet nas (bo nie zna naszych historii) stwierdził, że go to nie interesuje;
– zarzucał nam (jako obrońcom życia nienarodzonego) przymuszanie kobiet do umierania w czasie porodu w związku z zaniechaniem leczenia chorej matki na rzecz życia dziecka – w Polsce prawo dopuszcza zabicie dziecka nienarodzonego jeśli kontynuowanie ciąży stawia zdrowie i życie matki w bezpośrednim zagrożeniu jego utraty. Przypomnieliśmy, niejako przy okazji, postać Agaty Mróz – Pan stwierdził, że nie zna i nic go to nie obchodzi;
– zostało nam wyrzucone, iż „jesteśmy średniowieczem.” Wspomniałam Panu, że średniowiecze było jednym z najbardziej światłych okresów w historii ludzkości, gdzie Bóg, rodzina i własność były na pierwszym miejscu. „A wie Pani ile ludzi wtedy umarło?” „Ile?” „Dużo!!!” „Tak jak i teraz. Poproszę o konkretną liczbę oraz rodzaj choroby, jaka ich zdziesiątkowała”. Brak odpowiedzi;
– „nie wierzę w Boga, jestem ateistą!”. „Ale czy to znaczy, że może Pan zabijać? No i jak to jest? Wierzy Pan, że w nic nie wierzy? Czyli jednak Pan w coś wierzy!” Cisza…
Ta konwersacja była bardzo wyczerpująca, niczym uderzanie głową w mur, gdzie ani jedna cegła nie zadrżała. Na każdy racjonalny argument przypadał irracjonalny kontrargument oparty na braku podstaw wiedzy ogólnej. Przerażający obraz pokolenia dzisiejszej „przyszłości narodu”.
Ta postawa to wytwór tęczowej zagłady, która walcem na niemieckich numerach rejestracyjnych pędzi na oślep, nie biorąc jeńców.
Módlmy się za tych zagubionych, młodych ludzi, by otworzyli się na Bożą Łaskę. Bo Wszechmogący Bóg czyni cuda. I to w najmniej oczekiwanym momencie.