Staliśmy na Placu Mickiewicza w centrum miasta. Okazało się, że przez plac przechodziło mniej ludzi niż sądziłam, ale dobre jest to, że plac jest punktem turystycznym (obok mamy Zamek Cesarski i uniwersytet) oraz że tuż obok znajduje się ruchliwe skrzyżowanie pełne samochodów i przejeżdżających tramwajów. Praktycznie wszyscy przechodnie spoglądali w kierunku plakatu – było widać, że przyciąga wzrok.
Jednak żaden z nich nie zatrzymał się, mijali nas oglądając plakat, ale wydawali się dość obojętni. Głosów oburzenia nie było. Gdy próbowałam zagadywać, większość pomrukiwała coś o tym, że nie ma czasu i przyspieszała kroku. Tylko pewna starsza pani przystanęła, by wyrazić swoje poparcie i porozmawiać. Opowiedziała, że zna chłopaka z Zespołem Downa, który bardzo ofiarnie opiekuje się swoją babcią. Jest dla niej dużym oparciem i szczęściem.
Zastanawiałam się ilu przechodniów po obejrzeniu plakatu zastanowi się nad zbrodnią aborcji, w kim zacznie kiełkować myśl: „hej, aborcja rzeczywiście jest straszna, to nie w porządku…”, a kto zapomni o plakacie po dziesięciu sekundach.
Uczestników było 16, w większości młodzież. Wielu z nich zadeklarowało przyjście na następne pikiety oraz zawiadomienie znajomych. Okazało się, że wiele osób dołączyło do nas, bo usłyszeli o pikiecie od znajomego. Moja przyjaciółka zjawiła się z czterema koleżankami .
Z mediów była tylko TVP Poznań – zrobili kilka ujęć, trochę zdjęć. Przedstawiłam się, wyraziłam chęć opowiedzenia o wydarzeniu, ale nie byli zainteresowani. Powiedzieli, że mają informację prasową i że to im wystarczy.
Była to moja pierwsza pikieta, dlatego uważam, że jak na pierwszy raz było super. Postaram się na drugi raz o ulotki. Zastanawiam się też nad innymi lokalizacjami, by więcej ludzi mogło obejrzeć plakat.
{vsig}galerie/Pikiety_Dzien_Dziecka/Poznan{/vsig}
{flike}