W ten słoneczny dzień rozdaliśmy wiele ulotek informujących o tym, jak wygląda aborcja oraz promujących naszą kampanię pomocową. Jest to dobry sposób, aby dotrzeć do osób zabieganych, np. rozmawiających przez telefon, którzy nie mają czasu przystanąć na chwilę i pomyśleć. Jednak później mogą zapoznać się z treścią ulotki, która może być dla nich szokująca.
W pewnym momencie podeszła do nas rozemocjonowana kobieta pytająca o to, czy mamy zgodę na publikowanie zdjęć tego dziecka. Miała na myśli dziecko – ofiarę aborcji zaprezentowaną na banerze. Pomimo tłumaczenia jej, że zdjęcie pochodzi z legalnych źródeł, ze strony abortionno.org, gdzie jest publicznie dostępne, twierdziła, iż nie mamy zgody na publikowanie takich zdjęć w celach propagandowych. Nasz wolontariusz został nawet zapytany, czy chciałby, aby zdjęcie jego zabitego przez aborcję wnuczka widniało na dużym banerze.
Kobieta, nie dając zbytnio przestrzeni do rozmowy, cały czas powtarzała, że jest to przecież człowiek, z czym się zresztą zgodziliśmy. Kobieta w ostateczności wyraziła błędną opinię, że pokazywanie tak drastycznych zdjęć nie jest dobrą formą przekazu.
Jednak dlaczego nie jest? Tylko autentycznymi zdjęciami można komuś pokazać prawdę, a w konsekwencji przekonać kogoś, że aborcja nie jest rozwiązaniem niepozostawiającym za sobą żadnych konsekwencji. Przyjemnymi dla oka grafikami nie będziemy wzbudzać aż tylu emocji, a co za tym idzie pobudzać do przemyśleń. Ofiary ludobójstwa są w stanie opowiedzieć swoją historię tylko za pomocą zdjęć.
Wsparcie od mężczyzny sprzedającego książki
My nie docieramy do osób przekonanych co do szkodliwości aborcji, lecz właśnie głównie do osób niezdecydowanych, niemających świadomości czym jest aborcja. A co zrobi z tym przekazem dany człowiek, zależy już tylko od niego. Może zarówno wejść z nami w merytoryczną dyskusję, jak i krzyczeć albo odwrócić wzrok i wyprzeć to, co widział.
Często słyszymy komentarze typu: aborcja tak nie wygląda! W takim razie jak? Na to pytanie jeszcze nikt w miarę sensownie nie odpowiedział. Tu nie chodzi o formę przekazu, lecz o treść przekazu, która komuś przeszkadza.
Miłą niespodzianką było pojawienie się mężczyzny sprzedającego książki. Często widywałam jego stoisko na krakowskich Plantach. Chciał wyrazić swój sprzeciw wobec zabijania dzieci nienarodzonych poprzez rozłożenie swoich rzeczy obok nas. Układał między innymi książki o różnej tematyce oraz różańce.
Zamieniłam z nim kilka słów. Był nam bardzo wdzięczny za to, co robimy. Przyglądał się różnym reakcjom przechodniów. Mówił, że ustawiając się obok nas, chciał nas wesprzeć. Dziękujemy za ten wyraz odwagi. Nie bójmy się wyrażać swojego protestu wobec zabijania dzieci nienarodzonych, ponieważ nikt za nas tych istnień nie obroni.