Czy jest więc się z czego cieszyć?
Zwycięstwo numer 1 – wygrana z „tolerancyjnymi i wolnościowymi” władzami miasta
Pierwszym sukcesem obrońców normalności była wygrana w sądzie w dwóch instancjach z Urzędem Miasta, który zakazał organizacji Manifestacji w obronie tradycyjnych wartości. Urzędnicy miejscy chwytali się wszelkich, nawet najbardziej absurdalnych argumentów, by udowodnić rzekome prawdopodobieństwo zakłócenia porządku publicznego. Nie spodobał im się np. termin, w jakim organizator zgłosił zgromadzenie (mimo, że dokonał tego zgodnie z ustawą!) a także fakt, że organizator zgromadzenia uczestniczył rok temu w innym zgromadzeniu, podczas którego… ktoś miał kłaść się na ziemię! Na szczeście sprawiedliwości stało się zadość, i Sąd w obliczu braku jakichkolwiek podstaw do zakazu uchylił go. Miasto złożyło zażalenie, które zostało oddalone przez Sąd Apelacyjny, który w uzasadnieniu decyzji napisał, że organizator „był już uprzednio organizatorem zgromadzeń, a podczas ich przebiegu nie dochodziło do naruszania porządku prawnego”, a także „nie dopuszczał się podczas zgromadzeń, w których brał udział, czynów mogących zagrozić zdrowiu lub życiu ludzi, albo mieniu w znacznych rozmiarach”. Urzędnicy nie byli w stanie wskazać jakichkolwiek dowodó na to, „aby w związku z planowanym zgromadzeniem podejmowane były przygotowania zmierzającego do naruszenia życia lub zdrowia ludzi lub mienia w znacznych rozmiarach”.
W świetle wyroku Sądu – czy decyzję urzędników o zakazie można interpretować inaczej niż próbę ograniczenia praw i wolności obywatelskich „nieprawomyślnym” obywatelom…?
Zwycięstwo numer 2 – obrońcy rodziny na głównej ulicy
Jako że manifestacja w obronie tradycyjnych wartości miała przebiegać częściowo tą samą trasą, co marsz dewiantów, policja pierwszeństwo przyznała… obrońcom rodziny, przez co „trójmiejski marsz równości” musiał się ściskać wąskimi uliczkami, zaś najbardziej reprezentacyjną i uczęszczaną drogą przejechał samochód, który poprzez głośniki i plakaty informował ludzi o bliskich związkach homoseksualizmu i pedofilii a także o zagrożeniach zdrowotnych związanych z praktykowaniem homoseksualizmu. W manifestacji wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym spontanicznie przyłączający się przechodnie. Był to chwilowy, lecz miejmy nadzieję, że nie ostatni tryumf dobra nad złem.