W piątkowe popołudnie o godzinie 16 na Placu Łokietka lubelscy proliferzy spotkali się, aby po raz kolejny zamanifestować przeciwko wsparciu pieniężnemu przez Urząd Miasta organizacji Homo Faber, która popiera aborcję na życzenie. Mimo szeregu zapewnień ze strony władz miasta, że nigdy nie popierały i popierać nie będą tego typu „projektów”, Homo Faber na swej stronie umieściła swego czasu komunikat, który głosi między innymi: jako organizacja zajmująca się propagowaniem praw człowieka, postanowiliśmy wesprzeć starania o lepsze prawne uregulowanie kwestii praw reprodukcyjnych (prawa człowieka związane ze świadomym rodzicielstwem, a także swobodnym i dobrowolnym dostępem do edukacji w zakresie wiedzy o seksualności człowieka oraz do procedur medycznie wspomaganej prokreacji, środków zapobiegania ciąży, przerywania ciąży, opieki zdrowotnej nad kobietą w ciąży i prawa do informacji oraz środków umożliwiających ich realizację), dodając, że aborcja była jednym z elementów projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie i innych prawach reprodukcyjnych, którą rozpowszechniła Koalicja Tak Dla Kobiet (popierana przez Homo Faber). Czy zatem lubelskie władze nie wiedzą, jakie inicjatywy finansują? Jeśli nie, tym bardziej cieszymy się, że możemy im to uświadomić dzięki pikietom.
Gdy staliśmy przed Urzędem Miasta i rozdawaliśmy ulotki (które rozeszły się jak świeże bułeczki), podszedł do nas poseł Kabaciński z Twojego Ruchu, który bardzo się zasmucił nie dostrzegając na plakacie – informującym, kto poparł kompromis aborcyjny – swojego wizerunku. Po czym, już na poważnie, zarzucił proliferom, że manipulują swoimi akcjami i wmawiają ludziom, że posłowie ukazani na transparentach są mordercami. Grzecznie mu wytłumaczono, że te plakaty informują tylko, kto poparł prawo do zabijania, nie zaś – kto zabija. Na taki argument nie potrafił odpowiedzieć, więc odszedł. Niedaleko zresztą, gdyż Twój Ruch na Krakowskim Przedmieściu zbierał podpisy przed zbiżającymi się wyborami do europarlamentu. Musieli zatem jakoś przełknąć fakt, że są naszymi „sąsiadami”.
Ciekawą sprawą było także to, że do Urzędu Miasta po godzinie 16 zaczęli przybywać politycy, mi.in. Katarzyna Mieczkowska – Czerniak, zastępca prezydenta oraz… prezydent miasta, Krzysztof Żuk. Chcąc nie chcąc, musieli przejść obok naszej pikiety, co – widać było – niezbyt im się spodobało. Postanowili więc udawać, że jej nie dostrzegają i szybko wbiegali do gmachu urzędowego. Prezydent nie widział potrzeby porozmawiania, chociaż jeszcze nie tak dawno temu zarzucał Fundacji Pro – prawo do życia kłamstwo i zakazywał jej pikietowania oświadczając, że to może zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców. Szkoda, że ani on ani choćby jego zastępca nie mieli odwagi na bezpośrednią rozmowę. Ona nic nie kosztuje, a może znacząco wpłynąć na postrzeganie pewnych spraw. Zwłaszcza jeśli tą sprawą jest życie nienarodzonych dzieci.
{flike}