Po potwierdzeniu się diagnozy rodzice nie chcieli pozwolić córce żyć, gdyż musiałaby przejść po porodzie wiele operacji oraz żyć z zespołem Downa. Zamiast tego zabili ją, a po aborcji zważyli, by stwierdzić, że ważyła już 350 gramów. Odcisnęli sobie też jej stópki i zapewne trzymają w domu na widocznym miejscu jako trofeum zabójców.
Żeby zabić swoje dziecko przejechali wiele kilometrów z Alabamy (gdzie taka aborcja jest nielegalna) do Wirginii, dodatkowo płacąc katom 3 tysiące dolarów za jego śmierć.
Matka wypowiada się na temat całej tej sytuacji z wielkim ubolewaniem, jakby była przekonana, że zabijając swoje dziecko wyświadczyła mu przysługę. Wydaje się być kompletnie ślepa na to, że prawdziwa miłość i miłosierdzie polega na trosce o chorych i słabszych, a nie na zabijaniu ich. Czy jeśli jej starsze dziecko zachoruje i będzie wymagało wielu operacji to też uzna, że czas je zabić? Czy tak wygląda logika takiego pseudo-miłosierdzia?
Aborcja chorych dzieci jest karykaturą miłości, największym jej wypaczeniem, odwróceniem pojęć. Dodatkowo za pozornym miłosierdziem skrywa się skrajny egoizm rodziców, którym nawet w głowie nie postanie myśl, by mieli dać komuś więcej miłości i uwagi niż sobie uprzednio postanowili. Wiadomo też, że miłość cedzona i ograniczana do pewnych ram tak naprawdę miłością nie jest. Dziecko kocha się za to, że jest, a nie za to, że jest zdrowe. Czy ludzie tacy jak Shannon przejrzą na oczy, by to ujrzeć?
Źródło: https://www.lifenews.com/(…)