Śmierć zadana dziecku w 37 tygodniu ciąży oburza bardzo wielu ludzi, nawet tych, którzy nie opowiadają się za całkowitą ochroną życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Są tacy, którzy co prawda nie widzą niczego złego w zamordowaniu dziecka w pierwszych dobach po jego poczęciu czy nawet w pierwszych kilkunastu tygodniach od tego momentu, ale całkiem szczerze wyrażają swój sprzeciw wobec zabicia dziecka tuż przed fizjologicznym końcem okresu ciąży. Są i tacy, na co dzień nieinteresujący się tą tematyką, którzy są zszokowani tym, co się stało. Aż tyle i tylko tyle.
Morderstwo dokonane na dziecku w pierwszym czy drugim trymestrze ciąży dla wielu wydaje się czymś trywialnym, a tragedia dziecka rozrywanego na kawałki albo wykańczanego trucizną wydaje się czymś abstrakcyjnym, nad czym nie warto się pochylać. Jednak zabicie dziecka pod koniec ciąży staje się w ich oczach już czymś bardziej namacalnym, bardziej realnym, bardziej skonkretyzowanym. Ośmio- czy dziewięciomiesięczne dziecko w oczach tych ludzi zasługuje już na miano człowieka, bo już wygląda praktycznie tak, jak donoszony noworodek urodzony w terminie.
Oczywiście zabicie dziecka na jakimkolwiek etapie jego życia płodowego jest niedopuszczalne, ale dla wielu ludzi, którzy nie przyjmują tego faktu do wiadomości, dopiero śmierć dziecka w dziewiątym miesiącu ciąży jest wstrząsem, który zmusi ich do wyrażenia sprzeciwu wobec niczym nieskrępowanej możliwości zabijania dzieci poczętych.
Aborcjoniści się nie zatrzymają
Zwolennicy tzw. wyjątków aborcyjnych muszą uświadomić sobie, że orędownicy aborcji na życzenie nie zadowolą się owymi wyjątkami (zresztą moralnie niedopuszczalnymi!), lecz będą parli do możliwości pozbawiania życia dzieci do dnia porodu, a niewykluczone, że również i później. Oby śmierć najstarszego zamordowanego w Oleśnicy dziecka nie poszła na marne i otworzyła oczy wyznawcom kompromisów. Jakiekolwiek rozszczelnienie prawnej i faktycznej ochrony życia dzieci nienarodzonych prędzej czy później zawsze doprowadza do bezkarnych zbrodni na dzieciach, które już praktycznie niczym nie różnią się od urodzonych w terminie noworodków, a jedynie miejscem pobytu.
Jeśli owych wyznawców kompromisów aborcyjnych nie porusza los kilku- czy kilkunastotygodniowych ofiar urojonego „prawa wyboru”, niech nimi wstrząśnie chociaż to, że przyzwolenie na owe kompromisy doprowadza do takich zbrodni jak ta popełniona na dziecku w trzydziestym siódmym tygodniu ciąży. I taki właśnie wstrząs może okazać się dla zwolennika kompromisów początkiem drogi do zrozumienia, iż segregowanie dzieci poczętych na te, które zasługują na ochronę oraz te, które można zamordować, jest drogą wiodącą na manowce. Może w końcu uświadomią sobie, że różnicowanie ochrony dzieci ze względu na ich wiek, okoliczności poczęcia czy stan zdrowia jest nieakceptowalne.
Czymże różni się zabójstwo dokonane na nienarodzonym dziecku od zabójstwa dokonanego na np. tygodniowym noworodku czy trzymiesięcznym niemowlęciu? Owszem różnic jest kilka – metody są inne, los sprawców zbrodni też jest zgoła odmienny. W pierwszym przypadku zabójca pozostaje całkowicie bezkarny i nadal może chodzić wolno i na przykład wykonywać zawód lekarza, a także jest bohaterem dla znacznej części społeczeństwa i mainstreamowych mediów. W pozostałych dwóch przypadkach morderca trafia do zakładu karnego albo zamkniętego zakładu psychiatrycznego, a znaczna większość opinii publicznej i wielu dziennikarzy żąda dla niego kar dalece wykraczających poza polski kodeks karny.
Jaki jest wspólny mianownik zabójstw dokonanych na dzieciach nienarodzonych oraz tych dokonanych na dzieciach już urodzonych? W obu przypadkach ofiary są ludźmi I w obu przypadkach zazwyczaj umierają w męczarniach, a sprawcy mają krew na rękach. Ów rozdźwięk w podejściu do mordowania ludzi, podyktowany urojonym prawem do decydowania o życiu i śmierci tych, którzy jeszcze się nie narodzili, świadczy o upadku moralnym oraz upośledzeniu zdolności do logicznego myślenia i dysonansie poznawczym. Nie ostanie się naród, który przyzwala na coś takiego.