Kiedy widzimy na ulicach hordy bluzgające najgorszymi wyzwiskami, szydzące z wiary, epatujące bluźnierstwami, pełne pogardy i wzywające do przemocy wobec myślących inaczej, przychodzi nam do głowy, że państwo powinno zrobić z tym porządek.
Ustawa Bodnara bynajmniej rzeczywistymi przejawami nienawiści się nie zajmie. W rzeczywistości projekt, wzorowany na ustawach państw Zachodu, będzie instrumentem cenzury ideologicznej. Ma służyć zastraszaniu, już nie tylko przeciwników politycznych, ale każdego człowieka, który nie wykazuje należytego entuzjazmu wobec zboczeń i niszczenia wiary.
Uderza fakt, że środowiska polityczne, rzekomo potępiające „mowę nienawiści”, w rzeczywistości przepełnione są nienawiścią do wielkiej rzeszy bezbronnych. Donald Tusk i jego szajka za główny cel postawili sobie ułatwienie zabijania dzieci w łonach matek. Dążą do tego z żelazną konsekwencją. Czy rzeź bezbronnych nie jest najgorszym przejawem nienawiści?
Widzimy jak rządzący Polską nienawistnicy udają, że walczą z nienawiścią i zajmują się definiowaniem jej. Analogiczną sytuację mielibyśmy, gdyby złodzieje wprowadzali w kodeksie karnym przepisy odnoszące się do kradzieży, pedofile definiowali molestowanie dzieci, a mordercy zmieniali artykuły dotyczące zabójstwa.
W tym właśnie kierunku zmierza rząd Tuska i Bodnara.