Dogasające protesty lewicowych ekstremistów znów na siłę wzniecane są przez opłacane marionetki. Tradycyjnie więc mamy kłamstwa, że w 2016 roku „tylko” jedna piąta z zabitych dzieci miała zespół Downa, jakby miało to stanowić jakąś pociechę oraz że około 80% zamordowanych miało wady letalne.
Nie bardzo wiadomo, o co ten protest. Episkopat piątego przykazania nie zmieni, podobnie jak PiS nadal nie będzie się kwapić do ratowania życia niepełnosprawnych. Coraz ciekawsze są jednak formy protestu! Po prośbach na przemian z groźbami i przekleństwami wykrzykiwanymi pod biskupimi kuriami odbyła się bowiem manifestacja garstki studentów z antify pod Uniwersytetem Warszawskim. Organizatorzy zapowiedzieli również, iż są tak wściekli, że w piątek… nie pójdą na zajęcia!
Nie bardzo wiadomo, jak zareagować na takie doniesienia. Nie ma co pochwalać pikiet w obronie mordowania, tu jednak aż się prosi podrzucić kolejny pomysł, jak zapowiedź niepisania egzaminów albo gdy to nie odniesie skutku, pracy magisterskiej. Potem pozostaje już tylko protestować, nie idąc do pracy. A gdy pieniędzy zabraknie, będzie można karmić się wzniosłymi hasłami o prawach kobiet i reprodukcji.
Groźby młodocianych aborcjonistów, których nauka nie interesuje, są śmieszne. Smutne jest jednak to, że media relacjonując happeningi zwolenników zabijania, traktują je poważnie i życzliwie. Jeszcze smutniejsza jest niechęć rządzących do powstrzymania mordowania poczętych dzieci. Dziś znowu „terminatorzy” zabiją trójkę dzieci. Jedno z nich będzie podejrzane o Zespół Downa.