Nie ma winnych śmierci dziecka w szpitalu Św. Rodziny

W marcu opinię publiczną przeraziła wiadomość o śmierci dziecka w szpitalu Świętej Rodziny w Warszawie. Sytuacja tym bardziej makabryczna, że urodziło się ono wskutek aborcji i mimo że ją przeżyło, lekarze odstąpili od ratowania, pozwalając by umierało w męczarniach. Według doniesień personelu, dziecko męczyło się ponad pół godziny.

W marcu opinię publiczną przeraziła wiadomość o śmierci dziecka w szpitalu Świętej Rodziny w Warszawie. Sytuacja tym bardziej makabryczna, że urodziło się ono wskutek aborcji i mimo że ją przeżyło, lekarze odstąpili od ratowania, pozwalając by umierało w męczarniach. Według doniesień personelu, dziecko męczyło się ponad pół godziny.

Nie jest to pierwszy przypadek żywego urodzenia wskutek działań aborcyjnych, w samym tylko USA żyje około 44 tysiące osób ocalałych z aborcji. Jednak akurat ta sprawa ujrzała w Polsce światło dzienne. Wrzawa medialna i oburzenie nawet tych, którzy na co dzień popierali obowiązujące prawo aborcyjne, sprawiło że Rzecznik Praw Obywatelskich zobowiązany był podjąć kroki zmierzające do wyjaśnienia sprawy. Jak się jednak okazało, najokrutniejsze nawet morderstwo można pięknie wytłumaczyć i nadać mu cel.

Tym razem tłumaczeniem była postanowienie matki. To do niej należała decyzja o podjęciu opieki paliatywnej i wdrożeniu resuscytacji u dziecka z zespołem Downa i innymi wadami wrodzonymi. Jeśli matka nie życzyła sobie, by ratować dziecko, można było wziąć je do drugiego pokoju, żeby matce nie zrobiło się przypadkiem smutno i zostawić je na powolną śmierć. Mimo że po ludzku można było je ratować, jak uratowano kiedyś Giannę Jessen, ocalałą z aborcji wykonanej w 30 tygodniu ciąży. Kobieta wskutek niedotlenienia ma kłopoty z poruszaniem się, jednak żyje i cieszy się z tego, że żyje. Gdyby lekarze uszanowali „wybór” jej biologicznej matki, ani Gianna, ani jej adopcyjni rodzice nie mogliby cieszyć się z tego. Podobnie ocalona z aborcji została Melissa Ohden i wielu innych.

Dziecku w szpitalu Świętej Rodziny w Warszawie tej możliwości nie dano, ze względu na decyzję matki. I to mimo iż znajdowało się już poza jej łonem, a więc nie obowiązywało nawet nielogiczne hasło feministek „Moje ciało – moja sprawa”. Było dziecko – żyjące, potrzebujące natychmiastowej pomocy lekarza. Ci jednak tej pomocy nie udzielili. Nie zostali przy tym, póki co, ukarani, a wręcz Rzecznik Praw Pacjenta usprawiedliwia ich, zrzucając odpowiedzialność na matkę. Nie wiadomo tylko, dlaczego, skoro było już urodzone, a więc nabyło wszelkie prawa. Czy podobnie lekarze nie leczyliby trzylatki, której groziłaby niepełnosprawność ruchowa? Bo jak biedna matka sobie poradzi?

Winnych więc nie ma. Jest „tylko” ofiara, która za postępowanie dorosłych i wykwalifikowanych osób zapłaciła najwyższą i najbardziej tragiczną cenę – swoje życie.

(fot. © Center for Bio-Ethical Reform)

[author] [author_image timthumb=’on’]http://www.proprawodozycia.pl/wp-content/uploads/2015/10/Karolina-Jurkowska.jpg[/author_image] [author_info]Karolina Jurkowska – wolontariuszka Fundacji Pro-Prawo do życia[/author_info] [/author]

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN