Z Jackiem Kotulą, koordynatorem rzeszowskiej komórki Fundacji Pro rozmawia Kinga Małecka-Prybyło.
Od wielu lat jest Pan zaangażowany w inicjatywy niosące pomoc ludziom w potrzebie i angażuje się Pan w obronę życia dzieci poczętych. Co Pana motywuje w tej szerokiej działalności?
To kwestia wychowania i wrażliwości jaką wyniosłem z domu. Zawsze byłem wrażliwy na ludzką krzywdę, dlatego angażowałem się najpierw zbiórkę prezentów dla potrzebujących rodzin w swojej parafii z okazji św. Mikołaja. Najpierw wystawiałem w sklepach kosze z napisem „wspomóżmy potrzebujących” a potem przebierałem się w strój św. Mikołaja i wieczorem zawoziłem biednym rodzinom do domów. Następnie zaangażowałem się w związek zawodowy „Solidarność” w Alimie-Gerber SA , gdzie pracowałem i udało mi się wywalczyć kilka podwyżek płac dla całej załogi. Gdy dowiedziałem się od położnej Agaty Rejman, że w naszym Rzeszowie zabija się chore dzieci w wyniku aborcji od razu wiedziałem, że nie mogę pozostać obojętny. Moim celem było, aby zaprzestano zabijania najbardziej bezbronnych, bo nienarodzonych dzieci.
Historia Państwa Olejarzy, którym zabrano ośmioro dzieci poruszyła wiele osób. Pan oprócz poruszenia wziął sprawy w swoje ręce i zorganizował dla nich pomoc materialną, dzięki której dzieci wróciły do domu. Czy pomagały Panu inne osoby?
Gdy dowiedziałem się od Instytutu Ordo Iuris, że w Pruchniku koło Jarosławia jest rodzina , której odebrano 8 dzieci z powodu biedy od razu skrzyknąłem kolegów i zorganizowałem pikietę pod sądem w dniu rozprawy. Powiadomiłem też lokalne media o całej sprawie. Ponieważ sąd stwierdził, że nie wypuści dzieci do rodziców dopóki nie poprawi się sytuacja materialna rodziców, więc zorganizowałem akcję w wyniku której kupiłem wszystko nowe do domu: od podłóg, okien, szaf, lodówki, po kołdry, łyżki i mopa. Dobudowaliśmy do domu nawet nowe pomieszczenie o wymiarach 5×3 metry. Udało mi się to, bo wsparło mnie wiele znanych i nieznanych osób, którym jestem wdzięczny.
Co Pan czuł, kiedy dzieci Państwa Olejarzy wróciły do domu?
Przywoziłem te dzieci swoim samochodem. Nigdy ich wcześniej nie znałem i nie widziałem. Były w dwóch różnych domach dziecka przez pół roku. Rzuciły się sobie na szyję i miały łzy w oczach. Ja także popłakałem się z radości. Warto żyć dla takich chwil. Niech nikt nigdy nie mówi, że dzieciom jest lepiej w domu dziecka niż, chociażby w najskromniejszym domu rodzinnym, bo to całkowita nieprawda.
Zorganizował Pan ponad 100 wystaw „Wybierz życie” czy widzi Pan owoce tej inicjatywy?
Trzeba jasno pokazywać ludziom, że aborcja jest morderstwem na niewinnej osobie. Aborcja jest straszna, więc zdjęcia aborcji też takie będą. W chwili obecnej zjawisko to nabiera znamion ludobójstwa, więc tym bardzie trzeba pokazywać na czym polega zło aborcji. Aborcja w cywilizowanym świecie jest skandalem. Mordowanie niewinnych domaga się gwałtownego protestu i bezkompromisowego przekazu na ten temat. Owoce wystaw są bardzo pozytywne, bo ogromna większość Polaków jest przeciwko aborcji a do naszej Fundacji zgłaszają się coraz to młodsze osoby, które chcą współpracować.
Czy w swoim środowisku ma Pan współpracowników, którzy razem z Panem walczą w obronie dzieci poczętych?
Mamy wielu współpracowników, którzy organizują pikiety, wystawy, prelekcje. Trzon stanowią Przemek, Bartek i Rysiek. Ja mam jutro spotkanie z młodzieżą w ramach pierwszego w Polsce szkolnego koła pro-life, które założyłem w Liceum Sióstr Prezentek w Rzeszowie. Co miesiąc na spotkanie przychodzi ponad 50 młodych ludzi. Tematem jutrzejszego spotkania będzie: „Warto wytrwać w czystości do ślubu”. Niedawno mieliśmy stolik z ulotkami pro-life podczas koncertu zespołu Luxtorpeda. Bartek wraz z naszymi ludźmi byli ubrani w żółte koszulki Fundacji i rozdawali ulotki i naklejki . Uzbierali maile od 90 młodych osób zainteresowanych współpracą pro-life. Przemek z kolei zorganizował spotkanie z prof. Bogdanem Chazanem na które przyszło ponad 200 osób.
Niedawno zakończył się Pana proces wytoczony przez szpital „Pro Familia” w Rzeszowie, który skończył się dla Pana wyrokiem skazującym, czy nie żałuje Pan swojego zaangażowania w tej sprawie?
Zakończył się proces w sądzie cywilnym. Cała linia ataku szpitala zbudowana była na zaprzeczaniu, że w szpitalu zabija się chore dzieci w wyniku aborcji. Oni uważają, że aborcja to nie jest zabijanie, bo zabijanie się źle kojarzy ludziom a oni robią wszystko zgodnie z prawem. Według szpitala powinniśmy mówić, że w szpitalu Pro-Familia dokonuje się terminacji ciąży… Jednak słownik języka polskiego jasno określa, że zabić oznacza “w gwałtowny sposób pozbawić życia” lub „stać się przyczyną śmierci”. Prowadzone w szpitalu tzw. terminacje właśnie do tego prowadzą. Co więcej, również ordynator Pro-Familii, Jarosław Janeczko wyjaśnił w wywiadzie telewizyjnym, że jedna z tzw. terminacji dotyczyła dziecka z zespołem Edwardsa. Mówił zatem o dziecku. Następna rozprawa, tym razem w.w. sądzie karnym jest przewidziana na 18 grudnia . Nie żałuję tego co zrobiłem w obronie nienarodzonych dzieci w tym szpitalu i w obronie położnej Agaty Rejman. Wierzę, ze sprawiedliwość w końcu zwycięży.
Jak Pan poznał Mary Wagner? Jak udało się Panu zaprosić ją do Polski?
O Mary Wagner przeczytałem dwa lata temu w tygodniku „Gość Niedzielny”. Opisano tam historię uwięzionej za modlitwę kanadyjskiej dziewczyny i podany był adres do więzienia wraz z zachętą, aby napisać do Mary. Napisałem list i po miesiącu otrzymałem od niej odpowiedź. Tak się zaczęła nasza znajomość. Gdy wyszła z więzienia w maju pomyślałem, że dobrze byłoby zaprosić Mary Wagner do Polski, aby opowiedziała Polakom o sytuacji prawnej nienarodzonych dzieci w Kanadzie i dlaczego nawet za modlitwę można zostać uwięzionym w tym kraju. Prosiłem ją, aby powiedziała Polakom co robić , aby w Polsce nie powtórzyło się to samo co w Kanadzie. Polacy potrzebowali świadectwa Mary. Udało się. Mary przyjechała i odbyła 56 spotkań w całej Polsce. Gdy znów trafiła do więzienia na 7 miesięcy , to co miesiąc organizowałem pikietę pod kanadyjską ambasadą w Warszawie w jej obronie. Utrzymujemy stały kontakt. Dzisiaj już wiemy, że znów Mary jest w w więzieniu i razem z Lindą Gibbons spędzą tam Święta Bożego Narodzenia.
Jakie są Pana plany na najbliższy czas?
Mamy w planach organizację kolejnych pikiet antyaborcyjną w Rzeszowie, także pod innymi szpitalami – jak Wojewódzkim Szpital nr 2 przy ul.Lwowskiej. Tam też niestety dokonują aborcji. Bardzo chciałbym się zająć sprawą likwidacją klubu go-go, którego hostessy nagabują przechodniów w centrum miasta. Poza tym chcę zorganizować pochówek nienarodzonych dzieci, które są nieodbierane przez rodziców i latami przechowywane są w prosektoriach. Co miesiąc w ostatnią sobotę miesiąca o godz. 15 mamy spotkania naszej rzeszowskiej komórki Fundacji Pro. Spotykamy się w salce przy kościele OO. Bernardynów w Rzeszowie, na które zapraszamy osoby chcące się do nas przyłączyć.
Dziękuję.