Co słychać na wyspach, czyli demoralizacja okiem Polki – wywiad, cz. 2

Nasza wolontariuszka Marta Kobiec, która mieszkała w Londynie, opowiada, jak wygląda życie w tym mieście, ostrzegając Polaków.

Słyszy się u nas, że chłopcy w szkołach w większych miastach malują paznokcie albo wymyślają sobie żeńskie imiona. W Anglii mieliśmy jednak do czynienia już z prawdziwą plagą okaleczania dzieci, którym wycinano piersi czy organy rozrodcze, choć są one w tym wieku, że nie są w stanie rozeznać jakie to skutki przyniesie w przyszłości. 

Mieszkam obecnie w Rzeszowie. I z przerażeniem stwierdzam, że coraz więcej na ulicach tego miasta jest młodych ludzi, których płeć jest wręcz niemożliwa do ustalenia po ich wyglądzie. Coraz częściej słyszymy z różnych mediów, że chłopcy malują paznokcie, ubierają się w damskie fatałaszki,nadają sobie żeńskie imiona czy robią pełny makijaż. Dla kontrastu dziewczyny obwiązują swoje piersi bandażami, noszą męskie ubrania, strzygą włosy „na chłopaka”. Próbuje nam się wmówić, że to taki „eksperyment”, „poszukiwanie tożsamości”, „sposób by wyrazić siebie”. Ja zadaję pytanie „Dokąd nas zaprowadzi ta droga ku zatraceniu? Czy naprawdę chcemy sprawdzać skutki tego szaleństwa?” 

Skąd to się bierze? 

To nie są przypadkowe zachowania. To objawy czegoś znacznie głębszego – konstruktu psychospołecznego, ideologicznej wojny, która na dobre rozgorzała w krajach zachodnich.  W Anglii malowanie paznokci przez mężczyzn jest już passe. Tam deprawacja najmłodszego pokolenia weszła na etap, którego nie można nazwać inaczej, jak tylko tragicznym. Dzieciom – bo wciąż mówimy o dzieciach – podaje się blokery dojrzewania jak przysłowiowe cukierki, lekarz pierwszego kontaktu może skierować na hormonalne procedury zmieniania płci. 

Jeszcze do niedawna funkcjonująca rzeźnia w Tavistock taśmowo okaleczała dziewczęta obcinając im piersi, a chłopcom genitalia. I to dzieciom, które miały li tylko nawet 11 lat! Często bez wiedzy rodziców, bo takie tam jest prawo. Prawo do zabijania siebie za życia. A wszystko to przy wielkim poklasku polityków, mediów, nauczycieli, ba, Kościoła, który tonie w tęczowych barwach. Nie ma grzechu, nie ma szatana. Jest człowiek, który może wszystko i któremu należy się wszystko. 

Ale nastąpił przełom, rzeźnia została zamknięta. A co z tymi skrzywdzonymi dziećmi? 

Wiele z tych okaleczonych dzieci zaczyna swoją batalię przeciwko systemowi, który je okaleczył. Przeciwko ideologii, która zajęła miejsce prawdy i norm społecznych, bo te jedynie ograniczały obywateli w ekspresji i narzucały im niewidzialne kajdany braku tolerancji. Ale tylko na tranzycję czy homoseksualizm. Jeśli wspomnimy w Anglii chociażby o tym, że chcemy zorganizować Różaniec Publiczny – nie dostaniemy najczęściej zgody ze względu na „okazywanie braku tolerancji dla innych wyznań”. Nie działa to jednak w przypadku organizowania rozpoczęcia ramadanu na Trafalgar Square przez muzułmanów, bo to „ich prawo”. 

Wracając do dzieci – wiele z nich wpadło w ideologiczną pułapkę, z której nie umieli się sami wyrwać. Otoczenie wzmagało i potęgowało ich dezorientację, wykonując szaleńczy taniec śmierci i zagłuszając to, co czasem mogli usłyszeć od starszego pokolenia „Poczekaj, jeszcze jesteś dzieckiem, jeszcze się rozwijasz, to minie.” Zamiast tego potęgowano potrzebę posługiwania się emocjami, chwilowymi impulsami, które zmieniły ich życie na zawsze. 

Angielskie szkoły toną w tęczowych barwach. Angielski personel medyczny nosi swoje identyfikatory na tęczowych „smyczkach”. W bankach na tęczowych plakietkach jest napisane, jak pracownik ŻYCZY sobie, by się do niego zwracano. Karetki pomalowane są w barwach LGBTqrstuwxyz. Wystawy sklepowe obklejone plakatami z tęczą czy napisami „WOKE”. Nie wyolbrzymiam. Tak tam jest. Ogrom epatowania tą ideologią sprawia, że społeczeństwo przyjęło ją jako normę, wręcz coś obligatoryjnego. 

Przecież to jest pranie mózgu. Ludzie to przyjmują? 

Tak. I to jest deprawacja! Zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Dzieciom odbiera się niewinność, ich naturalny rozwój. A dorosłym wmawia, że bycie „queer” to nowa jakość, wytrych do otwierania wszystkich drzwi. Dlaczego? Bo wystarczy zgłosić, że nie dostało się pracy ze względu na „odmienną seksualność” i już wszystkie instytucje są w pogotowiu a pracodawca ma ogromne kłopoty. Osoby LGBT są pod specjalnym parasolem ochronnym na każdym poziomie życia – od robienia zakupów, poprzez świadczenia medyczne, aż do pozytywnego rozpatrzenia podania o pracę, ba, zasiłki od państwa. Bycie „normalnym” po prostu się nie opłaca. 

A wszystko to pod pięknie brzmiącymi hasłami:
Tolerancja 
Inkluzywność 
Wolność.

Tylko że tolerancja, która prowadzi do krzywdy dziecka, nie jest cnotą, a zdradą odpowiedzialności jaką mamy za najmłodsze pokolenie. 

I teraz pytanie – czy chcemy by Polska pogrążyła się w takim chaosie? Bo już jesteśmy na zakręcie, który może prowadzić nas równią pochyłą w otchłań nieodwracalnej dewiacji i patologii. To cała maszyna wpływu: środowiska ideologiczne, zagraniczne organizacje, programy równościowe, edukatorzy seksualni, język „neutralny”, wdrażanie pojęcia tożsamości płciowej przez główny ściek, tik-tokerzy wmawiający dzieciom, że mają prawo być inni, itd.… dużo tego, prawda? A to dopiero wierzchołek góry lodowej! I to się dzieje. Teraz! W Polsce! 

A czy jest w Anglii jakaś przestrzeń, w której dzieci mogą zwyczajnie wzrastać? Czy szkoły katolickie są tam ostoją normalności? 

Edukacja w Anglii to narzędzie ideologiczne; a kraj ten przoduje w promowaniu ideologii gender i seksualizacji dzieci. Odpowiadając jednoznacznie na pytanie – nie. Szkoły katolickie mają dokładnie tak sam program nauczania jak inne szkoły państwowe czy prywatne. 

Szkoła podstawowa ma trzy bloki tzw. Edukacji seksualnej/zdrowotnej: 
1. Relationships education (edukacja o związkach) – obowiązkowa,
2. Sex education (edukacja seksualna) – nieobowiązkowa, ale szkoły podstawowe mogą zadecydować, by ją wdrożyć do programu nauczania,
3. Edukacja zdrowotna – obowiązkowa,

Prawa rodziców – mogą wypisać dziecko z edukacji seksualnej.

Secondary school ma 2 bloki: 
1. Relationship and sex education (RSE) – obowiązkowa,
2. Health education – obowiązkowa.

A co z prawami rodziców? 

Prawa rodziców? Cóż, mogą wypisać dziecko częściowo lub całkowicie z edukacji seksualnej w bloku RSE. W rzeczywistości – rodzice nie mogą wypisać dziecka z zajęć mówiących o dojrzewaniu i rozrodczości, które bardzo sprytnie umieszczono poza blokiem RSE. 

Jak widzimy edukacja seksualna stanowi trzon nauczania w Wielkiej Brytanii. Po co komu wiedza historyczna, skoro najważniejszym jest, jak się czuje w swojej skórze i czy środowisko „odpowiednio” reaguje na nieskończone zmiany „tożsamości płciowej” właściwymi zaimkami. 

W szkole katolickiej jednej z córek nauczycielka z tęczowymi włosami prowadziła zajęcia z religii, sama określając siebie mianem „queer protestantki”. Ok. 60% uczniów byli to muzułmanie, a głównym przedmiotem w tej szkole były zajęcia na temat islamu. Sposób, w jaki był nauczany przez nauczycieli doprowadzał do tego, że wiele uczennic chciało przechodzić z katolicyzmu na islam, przy całkowitym poparciu kadry nauczycielskiej. Dziewczęta (gdyż była to szkoła żeńska) uczyły się wszelkich niuansów związanych z tą religią – począwszy od określenia kierunku, w którym się modlić, po rodzaj świąt i związanych z nimi ubiorem, jaki należy zakładać.  

Ramadan obchodzony był w placówce jako jedno z głównych świąt, przy czym nie stawiano choinki w czasie Bożego Narodzenia, gdyż uznano to „za wykluczający symbol dla innych religii”. Kiedy zapytałam dyrektora, jak to jest możliwe usłyszałam, że: „Szkoła nie może zamykać się na innych i musi jednoczyć środowiska. I jeśli ktoś CHCE uczęszczać do szkoły katolickiej, to może. Bez względu na wyznanie.” Przypominam, szkoła katolicka! Jeden z panów nauczycieli miał oficjalny profil na homoseksualnej platformie „grinder”, gdzie uczniowie mogli oglądać, jak na filmikach „twerkuje”. Gdy zgłosiliśmy ten problem dyrekcji, usłyszeliśmy „Czy to dlatego, że jest czarny?”. Sprawa została zamieciona pod dywan, a ja dostałam maila z informacją, iż „To co nauczyciel robi w prywatnym czasie jest jego osobistą sprawą”. 

Czy można niżej upaść? Brak jakiejkolwiek moralności u nauczającego młodzież nie wyzwoli w nich eksplozji cnót! 

Kolejny ciekawy aspekt wśród muzułmańskich dziewcząt – zjawisko tzw. „driftowania” pomiędzy płciami. Poza wiedzą rodziców, w środowisku rówieśniczym, eksperymentowanie z płynnością płciową. Taki muzułmański odpowiednik zjawiska „gay for a day”. A wszystko na terenie placówki, w założeniu, wychowania katolickiego. 

Rozumiem, że w pewnym momencie uznała Pani, że tak dłużej nie da się żyć? 

W zamęcie tego pogłębiającego się szaleństwa kulturowo-społecznego, nadszedł dzień, że powiedziałam „dość” i wróciłam do Polski. I tutaj spotkała mnie niespodzianka. To, co od wielu lat wdrażano metodą „gotowania żaby” na Wyspach, w Polsce wtłaczane jest taranem i walcem, który pozostawia za sobą niezliczone ofiary i nie biorąc jeńców. Zdałam sobie sprawę, że mój powrót do Polski nie był przypadkowy.  

Mimo że w obcym mieście, bez znajomych, wręcz żadnego punktu podparcia, zaczęłam poszukiwać możliwości działania. A właściwie Duch Św. kierował każdym moim krokiem. I natrafiłam na ogłoszenie o comiesięcznym Różańcu Publicznym organizowanym przez Fundację Pro – Prawo do życia. Pomyślałam, że to dobry start, by zacząć „coś robić” na chwałę Pana Boga. Zuza, która dopiero co zaczęła nową szkołę w Polsce, wstydząc się rozpoznania przez kolegów, początkowo chowała się za pomnik. I ja czułam się trochę niepewnie wśród (jeszcze) dla mnie obcych ludzi, pośrodku największego skrzyżowania w tym mieście. W dodatku publicznie odmawiając różaniec. W czasie modlitwy trzymaliśmy banery pokazujące prawdę o zabijaniu dzieci nienarodzonych. Przy kolejnych spotkaniach zrozumiałam, że Bóg powołał mnie właśnie do tego zadania – niesienia prawdy o zabijaniu dzieci nienarodzonych do innych.  

I to powołanie teraz Pani realizuje.  

Tak. Obecnie, prawie trzy lata później, prócz różańców (już nie tylko w Rzeszowie, modlimy się również w Dynowie, Mielcu i Dębicy), organizujemy cotygodniowe pikiety antydeprawacyjne i antyaborcyjne w Rzeszowie. Współorganizujemy protesty pod podkarpackimi Urzędami czy Kuratorium dotyczące wprowadzania deprawujących treści do programu szkolnego.  

Jesteśmy zapraszani na imprezy o charakterze patriotycznym/wolnościowym, gdzie rozdajemy fundacyjne broszury i możemy opowiedzieć ludziom o naszych działaniach. Bierzemy czynny udział w krzewieniu wiedzy o tym, czym jest aborcja czy też jakie zagrożenie niesie ze sobą edukacja zdrowotna dla naszych dzieci – wszędzie tam, gdzie jest zainteresowanie. Prowadzimy prelekcje związane z działalnością fundacji. Dajemy nadzieję – bo w ostatecznym rozrachunku to dobro zwycięży. Nigdy nie składamy broni, tylko przywdziewamy coraz to mocniejszą zbroję, by codziennie stawiać opór złu. A każdego z Państwa zapraszam do wsparcia naszych działań. Obecnością, modlitwą, jałmużną – bo najważniejsze by nie pozostawać biernym. 

 Dziękuję za rozmowę

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj działania Fundacji!

Możemy dalej działac tylko dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Liczymy na Ciebie. Każda złotówka, która trafia do naszej Fundacji jest wykorzystywana na walkę z cywilizacją śmierci. Jeśli uważasz, że to co robimy jest potrzebne – wspomóż nas chociaż drobnym datkiem!

. PLN
. PLN

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

Fundacja Pro – Prawo do życia,
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22,
05-800 Pruszków

Dla przelewów zagranicznych:
IBAN PL79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Kod BIC Swift: INGBPLPW

Prosimy o podanie w tytule wpłaty także adresu e-mail.

Wesprzyj nasze akcje: