Opisywane w liście dziecko było planowane, czekane – oczywiście tylko to piękne, rumiane, zdrowe. Gdy okazało się, że może nie być takie, jak chciała kobieta, stało się w jej oczach czymś, co powinno skończyć jako odpad medyczny.
Matka nazywa siebie samą „inkubatorem”, „grobem”, nie chce czekać, aż serce dziecka samo przestanie bić i urodzi. Nie wiadomo czy wie, że tak samo wygląda aborcja farmakologiczna, tylko że z gorszym skutkiem dla dziecka – nieraz, gdy jego wola życia jest silniejsza, niż wola rodziców i lekarzy, rodzi się ono żywe i dusi w męczarniach.
Kobiecie nie brakuje wsparcia. Jak twierdzi, oferowało je sporo obrońców życia i było to bardzo różnorodne wsparcie, plus słowa pociechy. Mimo to nie chce poczekać, aż dziecko się urodzi i woli zawczasu je zabić. Jest w tym bardzo zdeterminowana i właściwie jedyne co ją powstrzymuje, to… brak lekarzy z powodu pandemii.
Nie wiadomo, co w historii jest bardziej przerażające – upór kobiety czy egoizm, który sprawia, że dziecko z wyczekiwanego staje się nagle najgorszym wrogiem. Pozostaje mieć nadzieję, że druga urodzona już córeczka będzie zdrowa. Strach pomyśleć, jakie myśli będą kłębić się w głowie matki, jeśli również któregoś dnia również zachoruje.