Na czele największych amerykańskich organizacji broniących życia stoją kobiety – w większości młode matki, starające się pogodzić wyzwania, jakim są wychowanie dzieci, rodzina i praca.
O kobiecej twarzy współczesnego ruchu antyaborcyjnego w USA pisze w „Washington Post” Lisa Miller.
Marjorie Dannenfelser, matka pięciorga dzieci w wieku od 10 do 19 lat, stoi na czele antyaborcyjnej organizacji Susan B. Anthony List (SBA List). Grupa, która powstała w 1991 r. w pokoju mieszkalnym, zrzesza obecnie 330 tys. członków. Niedawno obrońcy życia z SBA List poprosili, by kandydaci na fotel prezydenta USA podpisali „przysięgę na rzecz życia”, obiecując swoim wyborcom, że będą walczyć z aborcją. Jak na razie zrobiło to dwóch republikańskich polityków: Mitt Romney i Herman Cain. Organizacja chce przeznaczyć 11 mln dolarów na kampanię wspierającą antyaborcyjnych kandydatów na prezydenta.
Dziennikarka „Washington Post” podkreśla, że przypadek Dannenfelser nie jest odosobniony, bo najbardziej zaangażowanymi obrońcami nienarodzonych dzieci są obecnie kobiety, w większości dość młode matki, chrześcijanki.
Charmaine Yoest, matka pięciorga dzieci, jest szefową organizacji Amerykanie Zjednoczeni dla Życia (AUL). Penny Nance, wychowująca dwoje dzieci, kieruje grupą pro-life Concerned Women for America. Shannon Royce – dyrektorka Chosen Families i Kristan Hawkins – szefowa Students for Life też muszą godzić obowiązki rodzinne z pracą w organizacjach, którymi kierują. Każda z nich ma dwójkę dzieci.
Jak zauważa publicystka, podobnie jak w przypadku byłej kandydatki na wiceprezydenta USA Sary Palin, dla wszystkich tych kobiet doświadczenie macierzyństwa stało się częścią ich publicznego życia. Kobiety te nadały też pojęciu „wybór”, którym szermują lewicowe zwolenniczki aborcji, nowe znacznie, poparte konkretnym przykładem. Dla nich bowiem „wybór” oznacza posiadanie dzieci i pokonywanie codziennych problemów związanych z ich wychowywaniem.
Ta nowa kobieca twarz współczesnego ruchu antyaborcyjnego stanowi, według waszyngtońskiej gazety, prawdziwy przełom w podchodzeniu do problemu aborcji. W przeciwieństwie do ojców ruchu antyaborcyjnego, jak Jerry Falwell, Henry Hyde, Jesse Helms czy Pat Robertson, dużą zaletą dzisiejszych obrończyń życia jest to, że mogą one stanowić realny punkt odniesienia dla innych kobiet, że można się z nimi identyfikować i polubić, bo wiedzą, co to znaczy być pracującą matką i żoną.
Współczesne obrończynie życia z USA są dobrze wykształcone i religijne. Dannenfelser nawróciła się z anglikanizmu na katolicyzm. Jak wyjaśnia, po części z powodu nacisku, jaki Kościół katolicki kładzie na Maryję i „kobiecy geniusz” jaki ona reprezentuje. „Rzeczywistość polega na tym, że wszyscy jesteśmy wezwani, by służyć sobie nawzajem” – dodaje szefowa SBA List.
Za www.info.wiara.pl
{flike}
{fcomment}