Wiadomość o sklonowaniu człowieka obiegła niedawno polskie i zagraniczne media. Tytuły powtarzały na wiele różnych sposobów: człowiek został sklonowany. Dokonali tego naukowcy z Oregon Health & Science University, pracujący pod kierownictwem dr. Shoukhrata Mitalipova. Sklonowali ludzki zarodek.
Opis procedury klonowania wydaje się raczej prosty, pobiera się komórkę skóry człowieka, usuwa jądro komórkowe zawierające materiał genetyczny, który następnie umieszcza się w komórce jajowej, z której usunięto jej własne jądro. Pobudzenie impulsem elektrycznym ma doprowadzić do rozpoczęcia podziałów. Jak twierdzą naukowcy z Oregon Health & Science University, tak powstały zarodek zaczął się dzielić, jednak gdy posiadał około 150 komórek jego rozwój został zatrzymany.
Czy to był człowiek? Czytając niektóre serwisy lub gazety, można odnieść wrażenie, że nie. To nie był człowiek, ponieważ: „z biologicznego punktu widzenia nie, bo brak mu układu nerwowego, oczu, głowy – właściwie czegokolwiek poza genami, co pozwalałoby go odróżnić od konia, żółwia, chomika czy rekina”, jak napisano w serwisie gazeta.pl. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym stwierdzeniem.
Zarodek dzielił się i rozwijał, zawierał materiał genetyczny pochodzący od ludzkiego dawcy, zaś etap rozwoju, na którym został uśmiercony – bo tylko tak wypada to nazwać – jest etapem, przez który przeszedł każdy z nas. My także, chociaż powstaliśmy w sposób o wiele bardziej prozaiczny – żadnych kamer, naukowców, laboratoriów, publikacji w gazetach – przechodziliśmy etap 150 komórek. Zarodek żadnego człowieka, który dziś chodzi po ziemi, nie posiada na tym etapie rozwoju „układu nerwowego, oczu, głowy”, ale posiada komórki, które różnicują się w ogromnym tempie, i z których przed ukończeniem przez rozwijające się dziecko 10 tygodnia życia płodowego rozwiną się m.in. oczy, serce, i głowa. Tak, nawet głowa z układem nerwowym.
Skoro więc, jak twierdzą niektórzy, powstały zarodek nie był człowiekiem, to skąd te tytuły w światowych mediach? Jeśli nie był to człowiek, jakie znaczenie dla kogokolwiek może mieć informacja, że ktoś, gdzieś, sklonował coś, czego materiał genetyczny i potencjał rozwojowy(pamiętajmy, zarodek rozwijał się do momentu, gdy naukowcy sami zatrzymali jego rozwój) nie wystarczy, by uznać go za istotę ludzką? Jakie może mieć dla nas znaczenie jego sztucznie stworzone i zatrzymane istnienie?
Twórcy klonu człowieka nie kryją, że zrobili to, by używać człowieka jako materiał do leczenia innych chorych ludzi. Planują od powstałych w ten sposób zarodków pobierać embrionalne komórki macierzyste. Następnie wykorzystywać je do hodowli tkanek lub narządów, mających zastąpić, te które u pacjenta są chore, chociaż miliardy dolarów wydane na badania nad embrionalnymi komórkami macierzystymi nie dały jak dotąd żadnego zwrotu w postaci opracowanych terapii, lub wyleczonych pacjentów. Jak widać, po przygodach z komórkami pobieranymi od dzieci tworzonych in vitro, naukowcy zwrócili się do tworzenia ludzi jednorazowego użytku. Swoistych kopii chorych ludzi, które będzie można uśmiercić i wykorzystać w dowolny sposób.
Twórcy ludzkiego zarodka nie wspominają o kwestiach etycznych. Jak twierdzi przywołany wyżej serwis, „z pewnością podnoszone będą kwestie światopoglądowe i religijne, ale to już nie obszar naukowy”. Otóż zarówno naukowcy, jak i wszelkie osoby piszące, że tym, że religia, a co za tym idzie, zasady moralne, nie mają wstępu na grunt badań naukowych, powinni poważnie przemyśleć swoje twierdzenia. Mieliśmy już w światowej historii kilka osób, które prowadziły badania bez oglądania się na kwestie „światopoglądowe i religijne”. Jednym z takich naukowców, dosyć znanym, był nie kto inny jak dr Josef Mengele. On także nie przejmował się kwestiami religijnymi czy światopoglądowymi, podczas swych eksperymentów w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Eksperymenty przeprowadzał w sposób metodyczny, bez znieczulenia, ich wyniki dokumentował, zaś „obiekty” badań uśmiercał, by następnie przeprowadzać na nich sekcje zwłok.
Mengele nie interesował się człowieczeństwem swoich ofiar, nie musiał – Żydzi, Cyganie, Polacy, to byli podludzie, nie warto było się przejmować ich śmiercią czy cierpieniem. Dzisiaj niektórzy myślą podobnie o dzieciach nienarodzonych w łonach ich matek. Określenia „zygota”, „zarodek”, „embrion, „płód”, używane by określić etap rozwoju, mają w ludzkich umysłach odczłowieczyć dziecko w łonie matki. Jak bardzo odczłowiecza dziecko powstanie z fragmentu czyjejś skóry, bez udziału matki i ojca?
Dziecko nienarodzone, poczęte przez rodziców, a nie wyprodukowane z komórki czyjejś skóry, ma jednak szansę się narodzić. W przypadku dziecka stworzonego po to, aby zostać „lekiem” dla osoby chorej, nie ma żadnych szans. Jego człowieczeństwo marginalizuje się, twierdząc, że to nie człowiek, bo „z biologicznego punktu widzenia [ …] brak mu układu nerwowego, oczu, głowy”. Produkcja zakłada celowe uśmiercenie, gdy tylko zarodek osiągnie etap rozwoju pozwalający na pobranie od niego komórek, bo przecież nie będzie się tworzyć w ten sposób dorosłych ludzi…
W ten oto sposób powstaje nowa kategoria podludzi: ludzkie dzieci, stworzone tylko po to by umrzeć, i (wyłącznie w teorii) pomóc swemu „rodzicowi”. Chociaż jak dotąd embrionalne komórki macierzyste nikogo nie wyleczyły, a ich stosowanie zamiast uzdrowieniem, kończyło się powstawaniem tzw. potworniaków (czyli np. wszczepione do ręki produkowały komórki serca).
Warto się zastanowić, czy ci wszyscy, którzy rozpływają się w zachwycie nad tym tragicznym „osiągnięciem”, tak samo zachwycaliby się, gdyby w ramach leczenia ciężko chorych pacjentów, potrzebujących przeszczepu czy nowej kończyny, zaczęto robić łapanki na ulicach, a złapanym w ten sposób ludziom wyłupywać oczy, wycinać serca czy przeprowadzać amputacje. Ewentualnie, nie pytając o zgodę, kłaść na stole chirurgicznym dzieci pacjentów – bliskie pokrewieństwo, większa szansa zgodności tkankowej…
Podobno naukowcy: „absolutnie nie zamierzają wytwarzać całego człowieka”. Cóż, stwarzając ludzki zarodek, już to zrobili, chociaż przywołany powyżej serwis informacyjny, twierdzi, że powstały w trakcie klonowania ludzki zarodek: „To raczej fragment ciała, część mająca potencjał dalszego rozwoju”. Zastanawiam się, jaki potencjał rozwoju może tkwić w palcu, nodze, czy głowie. Noga będzie nogą, nie przekształci się w serce, oczy czy mózg. Zaś błyskawicznie rozwijający się zarodek, na początku będący tylko jedną komórką powstałą z połączenia gamet rodziców, w ciągu 9 miesięcy życia płodowego, staje się w pełni ukształtowanym noworodkiem.
A więc, po co właściwie klonować człowieka? Wygląda na to, że tylko po to, by go zabić.
{flike}