Marsz aborcyjny bez pieniędzy jest fiaskiem. W samej Warszawie było pusto

W zeszłym roku aborcyjne marsze gromadziły po kilkadziesiąt tysięcy osób. Po rozpoczęciu zmian w prawie aborcyjnym na takie, które w zamierzeniu miały chronić nienarodzone dzieci podejrzane o chorobę lub niepełnosprawność, z zagranicy nadeszło ogromne wsparcie medialne i finansowe na aborcyjną propagandę.

Teraz szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!” – brzmi hasło popularnej kreskówki. I tak wielu Polaków w propagandę uwierzyło, szczególnie że głosili ją celebryci, nawet ci „katoliccy”, jak choćby Ewa Chodakowska. „Jestem wierząca i praktykująca. To nie jest fanaberia.. TO SĄ SKRAJNE PRZYPADKI, które powinny być traktowane WYJĄTKOWO jak dotychczas!” – pisała, nie widząc, że nazwała dzieci z zespołem Downa „skrajnym przypadkiem”, kwalifikującym do zabicia w wyniku aborcji.

Co zostało dziś, po roku od ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego? Zapowiadano kolejne marsze i protesty. Efekt? Największy protest w stolicy zgromadził… nieco ponad sto osób. W pozostałych większych miastach ledwo udało się uzbierać grupkę albo wręcz to się nie udawało.

Budowanie silnych emocji na kłamstwach ma to do siebie, że udaje się na krótko. Gdy emocje opadną, a organizacjom aborcyjnym skończą się dofinansowania, pozostaje niesmak z powodu brania udziału w agresywnych spędach i myśli typu „Jak ja mogłem to popierać?”.

Pozostaje refleksja, że bez ogromnych pieniędzy organizacje aborcyjne do powiedzenia zbyt wiele nie mają.

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN