Brytyjskie media zastanawiają się, jak mogło dojść do tych zabójstw, zwłaszcza, że nie jest to jedyny przypadek morderstw i skandalicznego traktowania dzieci w brytyjskich szpitalach. Zastanawiają się, ale nie przychodzi im do głowy oczywiste wyjaśnienie. W Wielkiej Brytanii co roku zabija się 200 000 dzieci w fazie prenatalnej. Aborcja na życzenie jest legalna do 24 tygodnia ciąży. Dziesiątki tysięcy dzieci są zabijane w szpitalach w późnej ciąży. Aby nie mogły urodzić się żywe jeszcze w łonie matki, zabijane są zastrzykiem chlorku potasu w serce. Nazywa się to „usługą medyczną”.
Czym różni się ta „usługa medyczna” od morderstw Lucy Letby? Tym, że jej ofiary były o kilka tygodni starsze. Mędrcom ze środowisk lekarskich i „autorytetom moralnym” nie przychodzi do głowy, że zabijanie noworodków nie różni się moralnie od zabijania dzieci w łonie matki, a technicznie jest łatwiejsze. Dziesiątki tysięcy lekarzy i pielęgniarek w Wielkiej Brytanii są szkolone od dziesięcioleci w zabijaniu prenatalnym, a Brytyjczycy nie potrafią dostrzec wpływu tych praktyk na stosunek pielęgniarek i lekarzy do innych dzieci.
W Polsce aborcja jest nielegalna, ale w praktyce bezkarna. Dyrektorka jednego ze szpitali chwali się publicznie zabijaniem dzieci w łonie matki zastrzykiem z chlorku potasu. Środowisko medyczne nie reaguje. Politycy również. Czy dostrzeżenie związku między zabójstwem prenatalnym, a mordowaniem noworodków przekracza możliwości intelektualne członków Naczelnej Izby Lekarskiej, Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego i polityków? A może po prostu boją się powiedzieć prawdę?
Lucy Letby w prywatnych zapiskach pisze: „zabiłam je”, „nie zasługuję na życie”, „jestem diabłem”. Ciekawe co w chwilach szczerości myślą o sobie aborterzy.