Dzięki naszym Darczyńcom wznowiliśmy antyaborcyjną akcję samochodową, za pomocą której pokazujemy prawdę o zabijaniu dzieci w czasie obowiązywania zakazu zgromadzeń publicznych. Nasze furgonetki oklejone są wielkimi grafikami oraz wyposażone są w megafony, dzięki czemu przykuwają uwagę.
Za jazdę takim właśnie samochodem nasz wolontariusz Jan dostał kilka dni temu mandat w wysokości 500 zł. Wiedzą Państwo jaki był oficjalny powód jego ukarania? „Poruszanie się bez wyraźnego celu”!
Ratowanie życia ludzi zagrożonych wirusem przez kilka ostatnich tygodni było jedną z „ważnych przyczyn”, dla których wolno było wychodzić z domu, podobnie jak zrobienie zakupów czy wyprowadzenie psa na spacer. Ratowanie życia dzieci zagrożonych aborcją najwyraźniej taką „ważną przyczyną” nie jest, nawet jeśli robi się to jeżdżąc samotnie (!) samochodem, bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi…
Każdego roku na świecie, według oficjalnych danych, morduje się poprzez aborcję ponad 40 milionów (!!) dzieci. Rzeczywista skala tego zjawiska jest z pewnością o wiele większa. W Polsce, wedle wiarygodnych szacunków, co roku może być zabijanych nawet kilkadziesiąt tysięcy maluszków. Głównie za pomocą pigułek śmierci, w handlu którymi pośredniczy aborcyjne lobby.
Ratowanie tych dzieci to dla nas bardzo wyraźny cel! Tak samo jak ocalenie ich rodziców przed koszmarem, jaki będzie rozgrywał się w sumieniach po dokonaniu zbrodni.
Szanowni Państwo, pomimo ograniczeń i kar wynikających z absurdalnych interwencji policyjnych, zamierzamy dalej działać bardzo intensywnie (zachowując przy tym zasady sanitarne i reguły bezpieczeństwa), gdyż propaganda aborcjonistów przynosi kolejne, bardzo realne ofiary, o których każdy może przeczytać w internecie!
Lobby polskich aborcjonistów, skupione obecnie na zachęcaniu kobiet do aborcji za pomocą pigułek, propaguje „świadectwa” kobiet, które zamówiły śmiercionośne tabletki. Wiedzą Państwo co można w nich przeczytać?
„Pod koniec stycznia z chłopakiem zaliczyliśmy wpadkę. To było koszmarne przeżycie kiedy na teście zobaczyłam 2 kreski. Cały świat mi się zawalił. Byłam przekonana, że będę musiała wyjechać do zagranicznej kliniki. Traciłam nadzieję, że będę potrafiła to ogarnąć, ale znalazłam informację o aborcji farmakologicznej [pigułkowej]„.
Napisała kilka dni temu na stronie aborcjonistów Dagmara. Dla kobiet w trudnej sytuacji życiowej aborcjoniści mają tylko jedną radę – zabić dziecko. Nie sugerują nawet innych możliwości postępowania. A przecież człowiek otoczony prawdziwą miłością i realną pomocą, jest w stanie poradzić sobie z trudnościami. Co więcej, jestem przekonana, że z całej tej sytuacji mogłoby wypłynąć ogromne dobro. Dagmara, gdyby otrzymała dobry przykład i realne wsparcie, mogłaby zostać szczęśliwą matką i stworzyć kochającą się rodzinę, pomimo wcześniejszego pogubienia się w życiu.
Wszystko potoczyło się jednak inaczej.
„Zamówiłam paczkę [z pigułkami aborcyjnymi] i czekałam na nią niecierpliwie. To były piekielne tygodnie oczekiwania na listonosza. Trafiłam na okres pandemii. Organizacja nadała do mnie druga paczkę, która 24.03, która doszła po tygodniu. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.„
Tuż po otrzymaniu przesyłki Dagmara połknęła pigułki. Jej dzidziuś miał wtedy już ponad 2 miesiące. Gdyby wkrótce poszła do ginekologa, na badaniu USG usłyszałaby bicie jego serduszka. Zamiast tego, usłyszała dźwięk spłuczki w ubikacji, w której spłukała ciało swojego dziecka.
„Postanowiłam sobie poleżeć i wtedy poczułam większe skurcze i postanowiłam iść na toaletę. I wtedy wyleciał ze mnie większy skrzep. Jedak byłam pewna, że to jeszcze nie to. Poszłam leżeć dalej i po chwili znów na toaletę i wyleciało ze mnie 2 razy coś dużo większego. Wtedy byłam pewna, że to było “to”, ale byłam tak przerażona, że od razu to spuściłam.” Relacjonuje Dagmara, która na koniec napisała:
„Największe podziękowania i wyrazy szacunku należą się kobietom z organizacji [aborcjonistek], które od początku do końca były ze mną w kontakcie i dawały mi oparcie”.
Uzyskane od aborcjonistek „oparcie”, o którym pisze, to oczywiście nic innego jak umacnianie w decyzji o aborcji oraz moralne usprawiedliwianie dzieciobójstwa.
Szanowni Państwo, aborcyjne lobby niezwykle intensywnie promuje śmiercionośne pigułki w trakcie trwania restrykcji, aby za ich pomocą umożliwić zabijanie dzieci w domach. Taka pigułkowa aborcja jest również bardzo niebezpieczna dla życia i zdrowia matek, zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy kontakt z lekarzem może być utrudniony! Potwierdzają to przerażające świadectwa innych kobiet, które zażyły pigułki:
„Zalała mnie fala krwi, dosłownie wszystko było we krwi, łóżko, podłoga, moje ciuchy, skarpetki, kapcie, wszystko. Biegiem do toalety, tam kolejna fala bólu, kolejne dwa silniejsze niż kiedykolwiek. Do szpitala trafiłam z krwotokiem i regularnymi skurczami. Dziecko było żywe. Była próba powstrzymania, nie zadziałała. Dziecko urodziło się i zmarło mi na rękach w szpitalu. Po prostu masakra.„
W związku z koronawirusem w wielu częściach Polski występują poważne utrudnienia w dostępie do szpitali i lekarzy. Dla dziecka tej kobiety nie było już ratunku. Co by się jednak stało z nią, gdyby w porę nie otrzymała pomocy? Z kolei inna kobieta napisała na stronie aborcjonistów:
„Żałuję, że w ogóle skorzystałam z Waszej „pomocy” (…). Nie ma dnia, w którym bym tego nie żałowała. Sprzedajecie tabletki jak dropsy, na stronie piszecie, jak to wszystko pięknie wygląda. A prawda jest zupełnie inna. Osiem godzin bólu (dwukrotnie przewyższona dawka leków bólowych nawet w 1% nie dała ulgi), a po 12 dniach okazało się, że wystąpiły u mnie komplikacje i muszę iść do szpitala. Od lekarza usłyszałam, że nie wygląda to ciekawie i na 100% będą komplikacje. (…) Jestem w takiej rozsypce, że i tak mi to wisi. Wiem, że macie to w nosie. Ale mi jedyne, co pozostaje, to przelać swój ból na papier i wierzcie mi, że napiszę to na każdym forum. To, co piszecie na Waszej stronie, te wszystkie achy i echy to jedna wielka bujda.”
W obecnej sytuacji kobiety z powikłaniami i komplikacjami po domowych aborcjach mogą mieć trudności z otrzymaniem pomocy medycznej. Cała procedura może się więc skończyć tragicznie nie tylko dla dziecka, ale również dla nich. Do tego wszystkiego mogą doprowadzić je aborcjonistki i feministki, którym podobno chodzi o „dobro” i „prawa” kobiet…
Chciałabym aby pomimo nękań policji nasza kampania samochodowa wciąż trwała na ulicach Warszawy i innych miast, aby docierać z prawdą o aborcji do Polaków, szczególnie kobiet w trudnej sytuacji życiowej i zachęcanych do zabicia swojego dziecka. O tym, że takie akcje są skuteczne, zaświadcza m.in. pani Anna, która przesłała nam swoje świadectwo:
„Zdjęcie [z aborcji] zobaczone w dzieciństwie sprawiło, że już od tamtej pory do teraz jestem przekonana o tym, że aborcja jest złem (…). Nie żałuję, że zobaczyłam w dzieciństwie to drastyczne zdjęcie, bo być może właśnie dzięki temu, że mam je cały czas w pamięci, aborcja nawet przez myśl mi nie przeszła, gdy sama znalazłam się w trudnej sytuacji i być może właśnie dlatego mam teraz wspaniałego synka.”
W najbliższym czasie chcielibyśmy przeprowadzić takie akcję na terenie Wrocławia, Poznania i Krakowa. Zamierzamy do tego celu użyć nie tylko furgonetki ale także samochodu ze specjalnie przygotowaną antyaborcyjną lawetą, wyposażoną w megafony. Pomimo obostrzeń, pojazdy z pewnością zostaną zobaczone przez tysiące osób – na ulicy, z innych samochodów, okien mieszkań i biur. Na uruchomienie akcji w tych miastach potrzebujemy ok. 6 000 zł (paliwo, eksploatacja samochodów i lawety, zakwaterowanie i wyżywienie kierowców itp).
Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o przekazanie 30 zł, 60 zł, 120 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby docierać z prawdą o aborcji do Polaków, w szczególności kobiet w trudnej sytuacji życiowej zagrożonych aborcyjną propagandą
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32, 00-055 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Na stronach polskich aborcjonistów co chwilę możemy znaleźć wpisy kolejnych kobiet, które chwalą się zabiciem swojego dziecka za pomocą pigułek. Każda z nich ma za sobą tragiczną historię, która mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
Mam nadzieję, że wszystko wkrótce wróci do normalności i nasi wolontariusze będą mogli znów osobiście stanąć na ulicach miast Polski, co zwielokrotni nasz przekaz. Póki co jesteśmy jednak zdani na samochody i lawety, do wsparcia których raz jeszcze Państwa proszę!