Szukaj
Close this search box.

Komu pomogliśmy w ramach akcji „Ocalone”?

Pomogliśmy i od wielu miesięcy nieustannie pomagamy rodzinom wielodzietnym, które stykają się z problemami finansowymi lub wręcz egzystencjalnymi. Pomogliśmy wyjść na prostą Małgorzacie, która była w piątej ciąży, bez jakiegokolwiek wsparcia rodziny lub znajomych. Dziś jej najmłodsze dziecko ma już ponad rok, starsze dzielnie biorą udział w opiece nad maleństwem, a ona sama powoli odnajduje swoje miejsce, znalazła nawet pracę, którą da się pogodzić z opieką nad maluchami.

Nie znamy końca każdej rozpoczętej z Ocalonymi historii. Czasami kontakt się urywał. Joanna, studentka IV roku z dużego miasta, zaszła w nieplanowaną ciążę, z przypadkowym mężczyzną. Rozmawiałyśmy kilka dobrych tygodni. Czuła się głupia i samotna. Nie umiała poukładać sobie w głowie, że ma urodzić dziecko i samodzielnie się nim opiekować. Bała się reakcji rodziny, znajomych. To, o czym najbardziej marzyła, to magicznie przekazać „zarodek” komuś, kto się nim zaopiekuje. Rozumiała oczywiście, że to niemożliwe. Nie chciała zabić dziecka, chciała je mieć, ale nie teraz. Nie wiemy, czy urodziła, ale wiemy, że te godziny anonimowych rozmów pomagały jej stopniowo znaleźć spokój.

Kilkukrotnie rozmawiałyśmy z mężczyznami, którzy chcieli uratować dziecko, często nie swoje. Dobrze pamiętam przypadek Mateusza, który walczył o dziecko swojej przyjaciółki, która przeżywała zaburzenia depresyjne i borykała się z przemocą ze strony partnera. Mateusz prosił o porady, chciał wiedzieć, jak rozmawiać z przyjaciółką, tak żeby nie odcięła się od niego i od pomocy, którą jej proponował.

Pomogliśmy znaleźć bezpieczne miejsce dla mamy, która wróciła z zagranicy, uciekając przed służbami, które mogłyby odebrać jej dziecko po porodzie. Na Zachodzie bała się „opieki społecznej”, w Polsce znalazła dom, w którym mogła spokojnie urodzić.

Najczęściej odbieraliśmy krótkie prośby o wskazanie lekarza, który zajmie się profesjonalnie i po ludzku zarówno matką, jak i dzieckiem, po tym jak u malucha stwierdzono wadę genetyczną. Lekarze, którzy zaopiekowali się tymi kobietami i ich dziećmi zrobili wszystko co w ich mocy, żeby pomóc obojgu. Wielka szkoda, że takiego stosunku do swoich pacjentów nie mają wszyscy lekarze i że żeby do takiego dotrzeć potrzeba często długich poszukiwań.

Nie każda historia ma dobre zakończenie. Niektóre kobiety, z którymi się zetknęliśmy napisały do nas już po tym jako zabiły swoje dzieci. Bez wątpienia te rozmowy były jednymi z najtrudniejszych. Ich ból jest nie do opisania i bardzo trudno znaleźć sposób na to, żeby im pomóc. Na szczęście współpracujemy ze specjalistami, którzy i w takich przypadkach znajdują coś, co pozwoli tym kobietom sobie wybaczyć.

Jeśli potrzebujesz pomocy, zapraszamy na Ocalone!

...

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN