Tak mówią media. Ale gdy przyjrzymy się bliżej – pod powierzchnią „tolerancji” zaczyna być widać coś dużo bardziej niepokojącego.
Szkoła to nie scena dla ideologii
Nie trzeba być katolikiem, konserwatystą ani aktywistą pro-life, by zrozumieć jedno: szkoła powinna być przestrzenią wychowującą w wolności, a nie miejscem lansowania konkretnego światopoglądu.
Ale przecież tak się dzieje. Placówki biorące udział w „Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+” są premiowane za wdrażanie tzw. dobrych praktyk:
– organizację „Tęczowego Piątku”,
– promowanie gender-neutralnych zaimków,
– obecność flag i symboli ruchu LGBT,
– zajęcia o „różnorodności płciowej i tożsamościowej”
W Boguchwale również. Uczniowie i nauczyciele chwalą „otwartość”, dyrektor wypowiada się o dumie, a organizacje przyznają odznaczenia.
Pytanie tylko: czy na pewno o to chodzi w wychowaniu?
Dziecko to nie aktywista
Młodzież przeżywa dziś ogromne napięcia: rozpad rodziny, nieograniczony dostęp do pornografii, uzależnienia, lęki społeczne, zaburzenia tożsamości, absencja jednego z rodziców (czy też obojga) i brak wzorców. To nie są tematy do kolorowych grafik i tęczowych naklejek. To realne cierpienie. Zamiast wsparcia emocjonalnego i spójnego modelu wychowawczego coraz częściej oferuje się młodym ludziom ideologię tożsamościową, która w ich głowach może zasiać więcej zamieszania niż ulgi.
Nie uczymy ich, kim są – tylko kim mogą „się czuć”.
Nie pokazujemy im sensu i celu życia – tylko zachęcamy do eksperymentu.
W Boguchwale – zamiast chrześcijańskiego wychowania do miłości i dojrzałości – promuje się program, który rozmywa pojęcia męskości, kobiecości, rodziny i sumienia. A wszystko to w imię „bezpiecznej przestrzeni”.
Gdzie są rodzice?
Rodzice powierzają dzieci szkole z zaufaniem. Ale czy są informowani, jakie organizacje stoją za tymi działaniami? Czy wiedzą, że ich dzieci mogą być uczone o „fluidalności płci”, że mogą zostać poproszone o wybranie zaimka, że mogą brać udział w warsztatach prowadzonych przez aktywistów? Czy to nie narusza konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami?
Zadaniem szkoły jest uczyć prawdy, a nie podważać ją poprzez chwilowe mody społeczne.
Gdy dyplom staje się zasłoną dymną
Dyplom „szkoły przyjaznej LGBT” wygląda ładnie na stronie internetowej. Ale czy jest to naprawdę odznaczenie za odwagę i dobroć, czy za podporządkowanie się ideologicznemu klimatowi? Czy prawdziwa odwaga nie polega na tym, żeby powiedzieć:
– „W naszej szkole każdy uczeń ma wartość – ale nie będziemy kłamać, że płeć to wybór, a rodzina to opcja”?
– „Chronimy godność każdego – ale nie będziemy promować propagandy, która burzy porządek stworzenia”?
Prawda jest bardziej tolerancyjna niż ideologia
Prawo naturalne stanowi, iż miłość nie polega na bezkrytycznej akceptacji każdego pomysłu na życie. Miłość to troska o dobro drugiego – o duszę, o prawdę, o przyszłość.
Czy naprawdę chcemy, by nasze dzieci były uczone, że nie ma różnicy między mężczyzną i kobietą, że każde „czucie” jest święte, że tradycyjna rodzina to tylko jeden z wielu wariantów? Bo jeśli tak, to wychowamy pokolenie nie tyle tolerancyjne, co zagubione. A ich cierpienia nikt już nie zasłoni dyplomem ani flagą.
Nie chodzi o nienawiść. Nie chodzi o walkę. Chodzi o prawo do obrony własnego dziecka przed programami, które mogą podważyć jego tożsamość, moralność, sumienie.
Jeśli dziś szkoła w Boguchwale promuje takie rozwiązania – jutro zrobi to szkoła Twojego syna, Twojej córki, Twojego wnuka. A Ty już NIC nie będziesz mógł zrobić. Bo ktoś dokonał wyboru za Ciebie i Twoje dziecko. Za Twoim milczącym przyzwoleniem.
„Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem” (Iz 5,20)