I choć ani politycy, ani prawnicy, ani celebryci nie widzą krwi na swoich rękach, to jednak każde ich słowo zmniejsza wrażliwość społeczeństwa na krzywdę tych niewinnych, torturowanych dzieci. Każde poparcie dla aborcji ośmiela coraz bardziej aborcjonistów podobnych Gosnellowi do tego, by rozszerzać granice morderstw i okrucieństwa.
Kermit Gosnell został za swoje zbrodnie skazany. Gdyby jednak jego czyny ujrzałyby światło dzienne pod rządami obecnego prawa panującego w Nowym Jorku, prawdopodobnie wyszedłby na wolność. Można tam przecież zabijać dzieci do końca ciąży, a i status tych żywo urodzonych nie jest do końca jasny, przy czym politycy zmierzają już w stronę zezwalania na jawne dzieciobójstwo. Wydaje się więc, że przyszłość Ameryki jest przesądzona.
Warto tu jednak przytoczyć prawdziwe wydarzenie, które miało miejsce w czasie procesu Kermita Gosnella, o którym opowiada prawdziwa prokurator Christine Wechsler. Podczas zeznań kobieta, która chciała dokonać aborcji (a nawet przeszła jej wstępną fazę rozwierania szyjki macicy), ale później się rozmyśliła, powiedziała, że teraz jej synek ma 5 lat i właśnie tego dnia poszedł pierwszy raz do przedszkola. Wówczas cała ława przysięgłych zaczęła bić jej brawo.
Ten spontaniczny gest zwykłych ludzi pokazuje, że jest w Ameryce wielu ludzi sumienia, którzy wiedzą co dobre, a co złe. W całym tym nawale informacji o śmierci i zabijaniu zobaczyli jeden promyk nadziei. Zobaczyli, że komuś udało się przetrwać tę gehennę i jest teraz małym przedszkolakiem, a nie tylko ciałem noworodka z wykrzywioną od bólu twarzą i zapakowanym w karton po mleku.
W zwykłych ludziach sumienia jest nadzieja Ameryki. Także nadzieją dla Polski jesteśmy Ty i ja.
Zobacz także: Recenzja filmu „Gosnell – proces największego seryjnego mordercy Ameryki”