Poziom ignorancji tzw. seksedukatorów, brak jakiejkolwiek etyki zawodowej, rozmyślne kłamstwa i celowe mącenie dzieciom w głowach, w tym poddawanie w wątpliwość i podważanie tradycyjnych wartości wpajanych przez rodziców – to wszystko wywołało szok nawet u zwolenników takich zajęć.
Szczególnie demoralizujące jest – podkreślmy z całą mocą – podważanie autorytetu rodziców, aby móc przemycać treści genderowe i LGTB. Takimi właśnie metodami osoby bez żadnych zahamowań moralnych nauczają dzieci – bo to, Panie Prezydencie Warszawy – już się odbywa. I takie właśnie osoby roszczą sobie prawo do nauczania dzieci.
Bezczelne kłamstwa i manipulowanie młodymi wzbudzają szczególną odrazę. Na przykład seksedukatorka z Fundacji po DRUGIE opowiada, jak rozpocząć naukę: Może powiem brzydko, ale trzeba trochę podstępem. Zazwyczaj jakby zaczyna się to od takich bardziej ogólnych tematów, czyli wychodzimy z: tolerancja, szacunek, niestosowanie przemocy… Później kolejne zajęcia, na przykład o tym… o wyborach, o samodzielności, o poczuciu bezpieczeństwa, wsparciu. O tym, że każdy ma prawo sam decydować. To jest moment, kiedy dopiero się teoretycznie powinno wejść głębiej.
I wtedy można mówić już np. o pornografii: To jest zawsze wśród tematów, które się pojawiają w tej pierwszej części na zasadzie, że jakby nie ma nic złego w oglądaniu pornografii. To może być i edukacyjne, może być inspirujące, tak? Tłumaczę, że żaden film nie jest zły i nie jest demonizujący, tylko chodzi o to, jak go odbieramy i co w nim widzimy. Jeśli widzimy, nie wiem, jako inspirację, jakość techniki, i tak dalej, to jest w porządku – kontynuuje swoje nieobyczajne wywody edukatorka Fundacji po DRUGIE.
Według seksedukatorek konieczne i ważne jest także zakwestionowanie światopoglądu rodziców, zasianie w młodym człowieku wątpliwości co do wartości wyniesionych z domu: No i jest ten rozjazd. Jak mamy ten rozjazd, to jesteśmy w domu i wtedy można dalej pracować (edukatorka z Fundacji po DRUGIE).
O tym, jak wprowadzać dzieci w temat homoseksualizmu, opowiada edukatorka z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton”: Staramy się to pokazywać w takiej metaforze, że po jednej stronie skrajnej jest heteroseksualizm, po drugiej stronie, na drugim końcu jest homoseksualizm, na środku mamy biseksualizm. I tak naprawdę z biegiem lat możemy się bardziej zbliżać w jedną stronę albo trochę bardziej w drugą stronę. To nie jest tak, że po prostu urodziliśmy się i przez całe życie podobają nam się te same osoby, bo to też z wiekiem nam się zmienia.
Rezultaty tej „edukacji”, a raczej antyedukacji, są m.in. takie: Już w szkole dzieciaki potrafią się zadeklarować, że są niebinarne, że są genderfluid i to jest coś niesamowitego – zachwyca się jedna z edukatorem, związana z Kampanią Przeciw Homofobii.
A co do powiedzenia mają seksedukatorki na temat masturbacji? Jest to według nich stały temat zajęć: Podkreślam, że to jest zdrowe, to jest dobre dla zdrowia psychicznego. Poznają, że ta eksploracja swojego ciała jest naturalna, biologiczna i oni wtedy się uspokajają. I wtedy im schodzi z głowy, że tak powiem, ta łatka, że są dewiantami seksualnymi.
Pani z Fundacji Edukacji Społecznej radzi m.in., żeby – jeśli już dziecko chce się onanizować, a jest to przecież zachowanie naturalne dla dziecka – to tylko należy zwrócić mu uwagę, by robiło to w miejscu intymnym (mowa o najmłodszych).
Przedstawiane przez edukatorów na lekcjach poglądy są nie tylko nieprawdziwe, ale wręcz szkodliwe dla dzieci i dorastającej młodzieży. Aż dziw, że ktoś w XXI wieku jeszcze takie głosi. Na przykład: edukator powinien wiedzieć, że życie ludzkie zaczyna się od momentu zapłodnienia, że onanizm jest szkodliwy, bo grozi m.in. tym, że partner seksualny przestaje być potrzebny (pomijając sam fakt, że masturbacja najczęściej przeradza się w nałóg, nad którym onanista nie jest w stanie po jakimś czasie zapanować), że pornografia przedstawia w zafałszowany sposób kontakty seksualne i odczłowiecza je… To tylko niektóre powszechnie znane i naukowo udowodnione wnioski.
Przeraża również skandalicznie niski poziom moralny seksedukatorów. Celowo sieją zamęt w młodych umysłach, m.in. poprzez wzbudzanie nieufności względem rodziców i autorytetów, aby perfidnie to wykorzystać do planowego przemycania szkodliwych treści. Treści niemających nic wspólnego ani z naukową rzetelnością, ani z dobrym wychowaniem, ani ze zwykłą przyzwoitością. To z założenia nie mają być rzetelnie prowadzone zajęcia – to gra o większą stawkę. O zdeprawowanie młodych ludzi, których można potem łatwo wykorzystać. Pisaliśmy o tym w naszym poradniku (zobacz). A zaczyna się już od przedszkolaków, do których także mają być adresowane tego typu zajęcia, zgodnie ze standardami WHO, o których wprowadzenie tak zaciekle walczy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Dlatego pojawiają się następujące pytania: Kim są edukatorzy seksualni? Kto tych ludzi wybiera do pracy z dziećmi? Kto ich przygotowuje do pracy? Kto propaguje tak ciasne, chore, wręcz szkodliwe poglądy, którymi zakaża dziecięce i nastoletnie umysły? Z jakich organizacji były cytowane edukatorki? Jak się okazuje, ze związanych ze środowiskami LGTB organizacji pozarządowych, takich jak: Fundacja po DRUGIE, Kampania Przeciw Homofobii, Fundacja Edukacji Społecznej, Fundacja Nowoczesnej Edukacji „Spunk”, Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton”. Niektóre z nich są znane ze swojej „działalności”, jak np. „Ponton”, „Spunk” czy Fundacja Edukacji Społecznej. Jak widać, w tym przypadku nie ma mowy o bezstronności. Dzieciom grozi nie tyle rzetelne informowanie, ile nachalna propaganda wartości LGTB czy aborcji.
Pytane o zajęcia z edukacji seksualnej władze Warszawy w osobie prezydenta Trzaskowskiego oraz dyrektor Biura Edukacji Urzędu m.st. Warszawy Joanny Gospodarczyk nie kryły niezadowolenia. Prezydent był tak wyraźnie zły, że ledwo się hamował, gdy słyszał pytania, przy czym uparcie twierdził, że takich zajęć w stolicy nie ma, ponieważ nie podpisał jeszcze stosownych dokumentów. Natomiast dyrektorka warszawskiego Biura Edukacji także nie chciała obejrzeć trwającego około 5 minut reportażu, nie chciała też odpowiadać na pytania, a jeśli już to robiła, to bardzo niechętnie. W sprawie zajęć zaś odsyłała od szkoły do kuratorium, twierdząc, że to są podmioty mające wpływ na treść nauczania i odpowiedzialne za jego realizowanie.
Na koniec pytanie do prezydenta Trzaskowskiego:
Czy takie nauczanie ma Pan zamiar wprowadzić do stołecznych szkół?
Źródła:
https://vod.tvp.pl/video/alarm,16052019,42664746
https://vod.tvp.pl/video/alarm,23052019,42466607