104 lata temu na przedpolach Warszawy doszło do decydującej bitwy wojny polsko-bolszewickiej, która rozstrzygnęła nie tylko o losach Polski, ale również całego świata. Polacy stawił czoła najeźdcom, którzy po „trupie Polski” chcieli rozpalić rewolucję bolszewicką w Zachodniej Europie. W celu odparcia bolszewików zmobilizował się cały naród. Oczywiście nie wszyscy stanęli do walki z bronią w ręku, ale poruszenie i zaangażowanie było w całym społeczeństwie.
Nasz kraj, który dopiero co odzyskał niepodległość po 123 latach zaborów, wyniszczony przez I wojnę światową, zdezorganizowany administracyjnie i politycznie, odparł atak armii bolszewickiej w sytuacji, gdy wydawało się, że wszystko jest już stracone i cała wojna jest przegrana. Jak doszło do tego zwycięstwa? Wpływ miało wiele czynników, ale jeden z nich jest szczególnie przemilczany. Chodzi o wcześniejszą odnowę moralną Polaków.
W 1877 roku w Gietrzwałdzie objawiła się Matka Boża ze szczególnym przesłaniem do Narodu Polskiego. Po tych objawieniach setki tysięcy ludzi zaczęły pielgrzymować do Gietrzwałdu pomimo obostrzeń i represji stosowanych przez okupantów. Jak możemy przeczytać w relacjach:
„Ks. F. Hipler, naoczny świadek objawień gietrzwałdzkich, zaznacza, że liczba pątników od połowy lipca do połowy września 1877 r. szacowano od ćwierć do pół miliona: „Byli to Warmianie niemieccy i polscy, Litwini, Mazurzy, Kaszubi, Górale bardzo liczni Polacy nie tylko spod zaboru pruskiego i z Galicji także z Rosji pomimo kordonu i obieszczyków granicznych”. Jedna z uczestniczek owych pielgrzymek, w roku objawień, Anna z Działyńskich Potocka, w swoim pamiętniku pisze: „Pociągi w stronę Gietrzwałdu były przepełnione, pruscy urzędnicy kolejowi natrząsali się z tego pobożnego tłumu, który zajmował 70 wagonów pełnych po brzegi… Na każdej stacji tłumy ludzi się cisną, wszyscy jadą do Gietrzwałdu. Niezliczone rzesze przybywały do Gietrzwałdu z całej Polski”„
Masowa odpowiedź Polaków na gietrzwałdzkie objawienia spowodowała umocnienie wiary i nadziei w narodzie oraz przyniosła odnowienie moralne Polaków. W szczególny sposób przełożyło się ono na szacunek do ludzkiego życia oraz otwartość Polaków na życie. Według najnowszych badań (prowadzonych m.in. przez ks. prof. Krzysztofa Bielawnego) w ciągu czterech dekad liczba mieszkańców nieistniejącej Polski podwoiła się! Liczba Polaków z ponad 15 mln w latach siedemdziesiątych XIX stulecia wzrosła do ponad 30 mln w przededniu wybuchu I wojny światowej. Przykładowo: w 1895 roku urodziło się 1 076 800 dzieci, a średnia liczba dzieci przypadających na rodzinę wynosiła 5,9! (Dla porównania: w 2023 roku w Polsce dzietność wyniosła 1,1 – najgorszy wynik w historii pomiarów). Niektóre regiony pozostającej pod zaborami Polski (np. Podlasie) odznaczały się najwyższym przyrostem naturalnym w Europie.
W ciągu dwóch pokoleń, pomimo zaborów, represji, rusyfikacji i germanizacji, populacja naszego narodu podwoiła się. Dzięki temu było komu budować kraj po odzyskaniu niepodległości i stanąć do walki z bolszewikami w 1920 roku. Walki, która 15 sierpnia 1920 roku wydawała się przegrana. Nacierający do ataku na Warszawę bolszewicy opowiadali o tym, że ujrzeli na ciemnym niebie ogromną i pełną mocy kobiecą postać w niebieskiej sukni, od której biło światło. Wokół głowy jaśniała świetlista aureola, a w dłoni trzymała przedmiot podobny do tarczy, od której odbijały się wystrzeliwane w kierunku Polaków pociski. Ofensywa bolszewicka załamała się, a Polacy przeszli do kontrataku wypędzając Armię Czerwoną. Naród odpowiedział na apel Matki Bożej, a Ona pomogła narodowi obronić Polskę.
Po wygraniu wojny polsko-bolszewickiej Polakom po raz kolejny dano własne, niepodległe państwo. Co z nim zrobiono? Aby odpowiedzieć na to pytanie przenieśmy się do roku 1941.
14 sierpnia 1941 w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz zamordowano św. Maksymiliana Kolbe. Ojciec Maksymilian był niestrudzonym ewangelizatorem i twórcą katolickich mediów o ogromnych zasięgach (pod koniec lat 30-stych nakład pisma „Rycerz Niepokalanej” wynosił 800 000 egzemplarzy!) Św. Maksymilian nie bał się przy tym otwarcie głosić wiary oraz jasno wskazywać Polakom, co doprowadzi naród do zguby. Przytoczmy w tym momencie wspomnienia Adama Jóźwika, więźnia Auschwitz, w którym przebywał razem ze św. Maksymilianem Kolbe:
„czułem się bardzo szczęśliwy, że los złączył mnie z ojcem Kolbe. Przebywaliśmy w jednym bloku 14A, gdzie w międzyczasie zamieszkałem (…) Ojciec Maksymilian w wolnych chwilach prowadził rozmowy z więźniami na różne ciekawe, naukowe tematy. Pamiętam, jak pocieszaliśmy się kiedyś, że wojna niedługo się skończy, że Niemcy zostaną pokonani. On nie podzielał naszego optymizmu. Mówił, że wojna nie tak szybko się skończy, jak ludzie myślą. Wojny łatwo się zaczynają, ale niełatwo kończą, a w tej wojnie zginie nas Polaków około 6 milionów. Po wojnie dowiedziałem się, że zginęło 6 milionów i 30 tysięcy. Pytaliśmy ojca Kolbe, na czym opiera takie przypuszczenia, wróżby? Odpowiedział krótko: aż strach powtarzać, w okresie międzywojennym zginęło w Polsce około 6 milionów nienarodzonych dzieci.”
Wstrząsająca liczba 6 milionów Polaków zamordowanych poprzez aborcję w II RP pokrywa się z dostępnymi obecnie danymi i statystykami. Po odzyskaniu niepodległości w II Rzeczpospolitej, zbudowanej dzięki dzietności polskich rodzin, upowszechniła się aborcja. II RP miała drugie najbardziej „liberalne” prawo aborcyjne na świecie, zaraz po Związku Radzieckim. Skala dzieciobójstwa była ogromna. Dla przykładu, w samym tylko 1937 roku zamordowano poprzez aborcję 513 237 dzieci.
W 1917 roku Matka Boża w Fatimie powiedziała, że już niedługo I wojna światowa skończy się, ale jeśli ludzie nie przestaną grzeszyć i obrażać Pana Boga, to wkrótce wybuchnie kolejna wojna, jeszcze straszniejsza. Było to uniwersalne przesłanie skierowane do wszystkich narodów całego świata, w tym również do Polaków.
Po odrodzeniu moralnym w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku, przyszedł kryzys. W niepodległej II Rzeczpospolitej przyrost naturalny, choć wciąż był jeszcze duży, to zaczął gwałtownie maleć. Aborcyjne dzieciobójstwo stało się prawdziwą plagą. W okresie międzywojennym zamordowano poprzez aborcję 6 milionów ludzi, czyli tylu Polaków, ilu zginęło później w trakcie II wojny światowej. Warszawa była nie tylko stolicą Polski, ale również „stolicą” aborcji i prostytucji. Nastąpił upadek moralny, przed którym przestrzegał m.in. św. Maksymilian Kolbe na łamach swoich mediów.
Niezwykle wymowny artykuł możemy na ten temat przeczytać w archiwalnym „Rycerzu Niepokalanej” z września 1938 roku. Zatytułowano go: „”Postępowi” rodzice zabijają dzieci.” Oto jego fragment:
„(…) „postępowi” rodzice [dbają] tylko o to jedno, najwyżej dwoje dzieci, o to jedno, dwoje, które się zdążyły urodzić, bo pozostałe (swe) dzieci, z woli tych samych rodziców są pozbawione życia… mordują bez litości, nim jeszcze na świat przyjść mają. Jedno, dwoje – pieszczą, bawią, stroją, kształcą, pasą, tuczą, majątki im szykują, a pozostałe – pięcioro, dziesięcioro, piętnaścioro – skazują na straszną śmierć bez chrztu, bez krzyża, bez pogrzebu, bez trumny, bez najmniejszej odrobiny serca. Co robi dziś „postępowa” matka? Gdy pozna, że stała się matką, zaczyna przede wszystkim myśleć, jak nie dopuścić, by dziecię to świata Bożego nigdy nie oglądało. Oczywiście, wszystkie sąsiadki na około radzą, jak która może: jedne stary sposób, drugie nowy, radzą – truć, wskazują przy tym, co, kiedy, i jak, a jeszcze inne, te najmłodsze, „najmodniejsze” i „najpostępowsze” radzą po prostu czym prędzej – iść do lekarza i kazać żywcem zarżnąć (…)”
Powyższe słowa opublikowano na łamach „Rycerza Niepokalanej” w 1938 roku. Obrazowały stan duchowy, moralny i mentalny dużej części polskiego społeczeństwa w przeddzień drugiej wojny światowej. Równie dobrze te same słowa można by napisać dzisiaj.
Aborcja w dzisiejszej Polsce zbiera śmiertelne żniwo. Każdego roku dokonuje się kilkudziesięciu tysięcy nielegalnych aborcji. Rośnie liczba aborcji w szpitalach. Media masowe promują aborcję i zachęcają Polki do dzieciobójstwa. Feministki namawiają kobiety do aktywizmu aborcyjnego. Aborcyjna koalicja Tuska na wszelkie możliwe sposoby usiłuje jeszcze bardziej zwiększyć liczbę ofiar aborcji.
Papież Jan Paweł II nauczał, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Jeżeli będziemy przyzwalać na aborcję, czeka nas kolejna zagłada. Należy przy tym pamiętać, że zwycięstwo jest w rękach Pana Boga. Jest ono pewne i przesądzone. Pan Bóg nie wymaga tego zwycięstwa od nas i nie oczekuje, że osiągniemy je naszymi ludzkimi siłami. On oczekuje od nas wyłącznie udziału w walce po Jego stronie.
Z ludzkiego punktu widzenia sytuacja naszych przodków była beznadziejna – kraj pod zaborami, okupacja, prześladowania, rusyfikacja, germanizacja, a następnie tuż po odzyskaniu niepodległości inwazja bolszewicka. Dla Polaków żyjących jeszcze w połowie XIX wieku wizja wolnej, niepodległej ojczyzny, która w dodatku pokona w otwartej wojnie armię obcego mocarstwa, była czymś abstrakcyjnym. Ta wizja jednak zrealizowała się z Bożą pomocą. Podobnie może być również dzisiaj.
Wiele osób jest przytłoczonych zagrożeniami, które bez przerwy się nasilają: promocja aborcji, deprawacja seksualna dzieci, LGBT, ateizacja, laicyzacja, prześladowania rodzin itp. Pan Bóg nie wymaga od nas samodzielnego pokonania tych trudności. On chce tylko naszego udziału w walce. Najgorsze jest bycie biernym. „Obyś był zimny albo gorący!” – brzmi jedno z najbardziej przejmujących upomnień zawartych w Piśmie Świętym. To upomnienie skierowane jest także do nas, dzisiaj.
Zło odnosi sukcesy nie dlatego, że jest silne, tylko dlatego, że ludzie dobrzy są bierni i nie chcą stanąć do walki, w której Pan Bóg obiecał im pomoc i zwycięstwo.
Jeżeli po raz kolejny odpowiemy na liczne apele Matki Bożej kierowane do nas w przeszłości, odpowiemy na słowa papieża Jana Pawła II i przypomnimy sobie ostrzeżenia św. Maksymiliana, to zwyciężymy. Jeśli będziemy bierni, to jako naród nie mamy przyszłości.