Senator Ronan Mullen twierdzi, że 25 maja 2018 r, czyli data referendum w sprawie aborcji, był najtragiczniejszym dniem w historii Irlandii. Liczy się, że od tamtej pory uśmiercono w tym kraju aż 28800 poczętych dzieci. Razem z legalizacją dzieciobójstwa nie wprowadzono żadnej pomocy dla kobiet, które są w niechcianej ciąży. Promowaną formą „pomocy” jest aborcja. Zmusza się także lekarzy oraz pielęgniarki, by działali nawet wbrew sumieniu.
W chwili obecnej można w Irlandii zabijać nienarodzone dzieci do 12 tygodnia bez konkretnej przyczyny, a później – do końca ciąży, jeśli dziecko jest chore lub gdy zagrożone jest zdrowie lub życie matki. Ruchy pro-life wskazują, że podane liczby mimo wszystko nie pokazują prawdy i są zaniżane o około 40 procent. W takim przypadku rzeczywista liczba zamordowanych dzieci w Irlandii wynosiłaby ok. 50 tysięcy.
W kraju oprócz aborcji chirurgicznych rozpowszechnione są też pigułki poronne i dokonywanie aborcji w pobliskiej Wielkiej Brytanii. Skala zjawiska jest ogromna, dlatego senator Mullen prosi o modlitwę, aby w przyszłości Irlandia wróciła do prawnej ochrony wszystkich dzieci.
Nie można przecież patrzeć bezczynnie jak morduje się małe, bezbronne istoty.