Homoseksualizm jest odczuwaniem pociągu seksualnego do osób tej samej płci; coraz częściej używa się określenia SSA, czyli same sex attractions.
Homoseksualizm nie jest wrodzony. Jest nabyty w trakcie rozwoju – poczynając od rozwoju płodowego – a w jego powstaniu udział mają zarówno czynniki biologiczne, jak i społeczne. Badacze i uczeni różnią się jednak zasadniczo co do określenia proporcji, jakie poszczególne czynniki odgrywają w genezie homoseksualizmu. „Czynniki te łączą się w niepowtarzalny sposób w przypadku poszczególnych osób. Homoseksualizm jest zawsze indywidualną odpowiedzią na deficyty, jakie zaistniały w życiu konkretnego człowieka” (Nicolosi).
Homoseksualizm nie jest chorobą. Jest jednak zaburzeniem rozwojowym o podłożu emocjonalnym. Skoro nie jest chorobą, to nie można mówić o leczeniu homoseksualizmu. Skoro jednak jest zaburzeniem, można skorygować je przez terapię, jak np. w przypadku zaburzeń emocjonalnych.
Homoseksualizm nie jest wyborem. I tym różni się od gejostwa. Odróżnienie tych dwóch rzeczy jest kluczem do zrozumienia wszystkiego, zatem spójrzmy na te różnice.
Homoseksualista to nie gej
Być homoseksualnym i być gejem to nie to samo. Homoseksualizm to orientacja seksualna, a bycie gejem to wybór, określona postawa na bazie orientacji homoseksualnej. A więc – wszyscy geje to homoseksualiści, ale nie wszyscy homoseksualiści to geje. Stwierdza to wyraźnie jeden z czołowych publicystów gejowskich Don Clark: Można powiedzieć, że chociaż nie ma się wyboru w kwestii homoerotycznych uczuć, ma się wybór w kwestii homoseksualnego zachowania. Zatem na pewno dokonuje się wyboru, czy być lesbijką lub gejem, czy też nie. („Lesbijki i geje. Jak ich kochać”. Warszawa 1995). Różnicy tej nie docenia się potocznie, a z niej właśnie wynika istnienie kultury gejowskiej i całego ruchu gejowskiego, a w konsekwencji bezpardonowa walka o prawa, której jesteśmy świadkami.
Oto proste kryteria rozróżniania:
Osoba homoseksualna to ktoś, czyj popęd seksualny skierowany jest w stronę osób tej samej płci. Natomiast gej (lub lesbijka) to osoba, która swój popęd homoseksualny akceptuje, manifestuje i domaga się akceptacji tego popędu przez społeczeństwo. Dokonuje coming-out-u, czyli publicznie deklaruje się jako gej. Identyfikuje się z grupą społeczną gejów i wraz z nimi tworzy subkulturę gejowską.
Homoseksualizm jest orientacją seksualną, nie zawsze realizowaną w aktywności seksualnej. Gejostwo jest postawą, zawsze związaną z aktywnością homoseksualną.
Homoseksualizm nie jest wyborem, jest konsekwencją niezawinionych uwarunkowań biologicznych i środowiskowych. Gejostwo jest wyborem, jest decyzją o podjęciu pewnego stylu życia i identyfikacji z kulturą gejowską.
A więc: ci, o których głośno w mediach, to geje. Ci, którzy stanowią większość milczącą, to homoseksualiści.
Ci, którzy deklarują i demonstrują zadowolenie ze swojej orientacji, to geje. Ci, którzy z tego powodu cierpią lub przynajmniej żałują, to homoseksualiści.
Ci, którzy domagają się społecznej akceptacji, praw i przywilejów, to geje. Ci, którzy nauczyli się jakoś z „tym” żyć, to homoseksualiści.
Trzeba też pamiętać, że środowiska gejowskie nie reprezentują osób homoseksualnych, bez względu na to, jak głośno to deklarują. Reprezentują tylko siebie i własne interesy. Nie-gejów wśród homoseksualistów (non-gay homosexual) jest zdecydowana większość, wystarczy spojrzeć na statystyki: jeżeli przyjmiemy, że osób homoseksualnych jest w społeczeństwie ok. 2%, to w Polsce mamy ok. 760 tys. takich osób. A ilu z nich jest gejami? Ilu utożsamia się z tym środowiskiem? Doświadczenie pozwala stwierdzić, że już nawet nie zdecydowana, ale śladowa mniejszość. Tyle, że mniejszość głośna, a większość jest to większość milcząca.
Mniejszość głośna, przebojowa i bogata
Wspomniana „głośna mniejszość” może sobie pozwolić na wiele, bardzo wiele – a może nawet na wszystko… Dochodziło do tego stopniowo, poczynając od dnia 28 czerwca 1969 roku, kiedy to narodził się ruch gejowski. Szli krok po kroku, realizując to, co autorzy strategii M. Kirk i E. Pill w 1987 roku nazwali „techniką salami”, a więc odcinając wąziutkie, niezauważalne plasterki, zdobywali terytorium – prawa, przywileje, język, kulturę, a nawet religię i przede wszystkim mentalność ludzi.
Środowiska gejowskie mają program, mają strategię i mają niewyczerpane środki finansowe, żeby ten program realizować. Można o tym poczytać w rozmaitych opracowaniach – także po polsku – analizujących niezwykłą skuteczność działań ruchu gejowskiego.
W latach 70′ (przypomnijmy, że były to lata rewolucji seksualnej i ataków na nauczanie moralne Kościoła) nie znalazło się środowisko zdolne przeciwstawić się tej przemyślanej i konsekwentnie realizowanej strategii.
Oznacza to w tej chwili, że jakiekolwiek sprzeciwienie się postulatom i żądaniom gejowskim może mieć – i w wielu krajach ma – bardzo poważne konsekwencje prawne (procesy sądowe), zawodowe (zakaz prowadzenia badań lub terapii, utrata pracy, a nawet zakaz wykonywania zawodu), finansowe (gigantyczne odszkodowania za odmowę przyjęcia zlecenia od pary gejów, np. w Polsce głośna sprawa drukarza z Łodzi i wiele innych, mniej znanych). A są też konsekwencje niewyliczalne – nagonka w prasie i Internecie, podważanie kompetencji zawodowych, oskarżanie, ośmieszanie, nękanie, a nawet przemoc i agresja fizyczna. Środowisko gejowskie nie cofnie się przed niczym.
Większość bezradna?
Do najbardziej znienawidzonych przez środowiska gejowskie grup i osób należą badacze, psychoterapeuci i psychologowie, którzy wyznają zasadę, że można zmienić orientację homoseksualną na hetero i w tym celu proponują zainteresowanym różne formy pomocy i terapii, w zależności od tego, czego oczekuje i czego potrzebuje dana osoba. Terapie tego typu określa się jako terapie reorientacyjne. Skuteczność ich jest wystarczająco zweryfikowana i potwierdzona – ale dla środowisk gejowskich to nic nie znaczy: odrzucają jednoznacznie i kategorycznie wszystkie formy terapii reorientacyjnych, nie przyjmują żadnych argumentów merytorycznych, statystycznych, żadnych dowodów ani świadectw. Działają na zasadzie: nie, bo nie! I używają wszystkich dostępnych sposobów, żeby zarówno środowiskom naukowym, jak i opinii publicznej narzucić swoje zdanie. Skąd my to znamy? Otóż znamy to z 1972/73 roku, a sprawa dotyczy słynnego DSM III, czyli amerykańskiej klasyfikacji psychiatrycznej, kiedy to środowiska gejowskie wszystkimi dostępnymi sposobami – z przemocą fizyczną i szantażem włącznie – wymogły na środowiskach naukowych usunięcie homoseksualizmu z listy zaburzeń.
Podobnie jest i teraz. Wystarczy powiedzieć, że w kilku krajach geje i lesbijki uzyskali oficjalny i obowiązujący zakaz stosowania terapii reparatywnej, a propagujący i stosujący ją terapeuci są surowo karani. Absurdalność tego typu działań doprowadziła w Wlk. Brytanii do powstania organizacji terapeutów pod nazwą Voices of the Silenced, czyli Głosy Uciszanych – to znaczy głos tych, którym zabrania się korzystać z terapii, o którą prosi pacjent i którą dla dobra pacjenta kompetentny terapeuta mógłby prowadzić. Problem w tym, że upowszechnienie i rozgłoszenie informacji o możliwości i skuteczności takiej terapii jest środowiskom gejowskim bardzo nie ma rękę, bo obalałoby jeden z gejowskich mitów założycielskich: że orientacja homoseksualna jest niezmienna. Obalałoby też drugi mit: że bycie gejem, czyli wesołym, to wielka radość, wielkie szczęście i nikt nie będzie chciał z tego szczęścia zrezygnować, więc nikt nie będzie chciał zmienić orientacji z homo na hetero. Na wszelki wypadek trzeba więc zakazać – a że mają do tego środki i mają na swoich usługach rzeszę tzw. pożytecznych idiotów – to zakazują.
Dość powiedzieć, że oni nie lubią nawet homoseksualistów, którzy nie myślą tak jak oni! Wspomniani wyżej homoseksualiści-nie geje (non-gay homosexual) też są prześladowani przez środowiska gejowskie, do tego stopnia, że w niektórych krajach – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Wlk. Brytanii – zaczęli tworzyć własne grupy, a nawet ruch Homosexual Non-Gay, domagając się prawa do bycia homoseksualnym, ale nie gejem.
Jak to się wszystko potoczy dalej? Jak to się wszystko skończy?
Cóż… Komunizm też wydawał się niezniszczalny.
Jolanta Próchniewicz – psycholog i teolog, autorka pracy doktorskiej na temat osób homoseksualnych w Kościele, zaangażowana w działalność pro life, członek Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, od 20 lat prowadzi poradnię psychologiczną.